12 lat minęło
Jesteśmy wolni, możemy iść...
Już rano zaczynał dopadać mnie smutek. Przyznam się szczerze, że w ostatni dzień szkoły nie dosć, że zaspałam, to jeszcze zepsuł mi się autobus. Pierwszy i ostatni raz w ciągu tych trzech lat. Czuło się ten smutek, że już opuszczamy, zdziwienie mijającym czasem. Że to tak szybko było. Jeszcze nie mogę uwierzyć. Już jest rano. Koiec szkoły świętowałam z M. Z klasą nie udało się nigdzie dojść ale mamy jeszcze jedną okazję do spotkania się. Oficjalne zakończenie roku i pożegnanie z dzieciństwem, gdyż jego data wypada na 1.06. Jak to ja powiedziałam:” No i, *,dzieciństwo się kończyło” * czasami ze względów stylistycznych wulgaryzm pasuje jak żadne inne słowo. Przynajmniej w tym języku tak.
Jeżeli chodzi o mnie, zakończyłam standardowy bagaż wyposażeniowy każdego człowieka. Co mogę powiedzieć?
Jakoś lubiłam szkołę na początku. Tą pierwszą, w której uczyłam się 3 klasy. Byłam przykładną, więc raz zostałam potraktowana jako funkcja wychowawcza dla takiego ucznia. I musiałam z nim siedzieć. Z innym kolegą z klasy, Olkiem, tańczyłam przez trzy lata. Wpadałam do niego po lekcjach, on do mnie. Potem siedziałam z takim, co się uczył na skrzypcach grać, a że moja mama kiedyś widziała koncert i w ogóle, no to chętnie mogłam zacząć naukę na tym smyczkowcu. Trwała ona ok. 3 miesięcy, ale to nic.W tym czasie uczyły nas dwie nauczycielki. Jednak była moją wychowawczynią. Bardzo ją lubiłam. Kiedyś byliśmy u niej w domu. Bardzo ciepła kobieta i taka z sercem dla ludzi. Druga była taka bardziej zdystansowana, miała głos z chrypką, lubiła nosić żakiet. Mnie też lubiła i to ona powiedziała, że najlepiej dla mnie byłoby gdybym poszła do jakiejś „mocniejszej” szkoły.
Trochę żałowałam, że musiałam pójść do nowej szkoły, bo trzeba było zostawić klasę, tymbardziej, że w następnym roku przeniósł się do niej chłopak z podwórka, który mi się podobał :)
Więc musiałam napisać dwa egzaminy. O podobnej strukturze jak gimnazjalny, tylko o mniejszym zasięgu wiedzy, bo pisałam je w wieku 9 lat. Szkoła była bardzo ciekawa, z własną tradycją, wieloma wybitnymi postaciami i ciekawymi w charakterze nauczycielami. Już nie pamiętam ile osób liczyła klasa. Muszę to sobie przypomnieć, na zdjęciu sprawdzić. Przez trzy lata siedziałam z Mikołajem. Niektóre lekcje mieliśmy genialne, to znaczy głównie dlatego, że zajmowaliśmy się czymś innym. Najśmieszniejsza była biologia, z której zawsze, aż do końca, starałam się, żeby nie umiejąc jednak otrzymać tą 5. Lubiłam francuski. Ach, gdybym wykuła te regułki, to do tej pory pamiętałabym jak on działa. Nie lubiłam tej od angielskiego. Ale dzięki temu, że ona względem mnie kiedyś naruszyła regulamin, nie musiałam się już przejmować jej docinkami. Trzeba przyznać, że wiedzę miała dość ogromną, jednak charakter byle jaki.
Potem w wyniku pewnych dziwnych zawirowań wylądowałam w 2 klasie gimnazjum. To co robiłam przez 1,5 roku było mi znane od dawna, dlatego czasem też, niewykorzystywane ulegało zapomnieniu. Mieliśmy ciekawą nauczycielkę historii. Taką z zasadami i tworzącą klimat. Z klasą teraz prawie nie utrzymuję kontaktu. Dwie z niej osoby, chodziły ze mnie do klasy LO i jeszcze kilka po prostu do tego samego LO. Ale i tak bywały niektóre dni, które mi się podobały w życiu klasy.
A potem było LO. Ale się skończyło. Ale kiedy jeszcze było, no to klasa była bardzo lubiana przez nauczycieli. Dużo indywidualistów i wiele osób, które lubią decydować. Fajnie było. Naprawdę. O tym też trzeba będzie szerzej napisać. Ale tylu wspaniałych ludzi poznałam w LO. Przyjaciół i bliższych znajomych. Mam nadzieję, że będę ich znać nadal.
A ludzi z LO ja juz zapomnialam. Na studiach poznalam innych i na nich dopiero mi zalezy.
Własnie zaraz idziemy balować i opijac. A wiesz ty że my oficjalnie mamy 8 maja... poronione toż to bo podczas matur..
Własnie zaraz idziemy balować i opijac. A wiesz ty że my oficjalnie mamy 8 maja... poronione toż to bo podczas matur..
P.S.Pewnie ze pamiętam:)
To jeszcze nie koniec. Jeszcze w szkole posiedzisz. Na egzaminach.
Dodaj komentarz