"A do domu proste drogi..."
Już w niedzielę płakałam. Było mi bardzo smutno. Tymbardziej, że zadzwoniła mama a ja nie umiałam dokończyć rozmowy niepłacząc. Była taka odległa. Napewno siedziała w pokoju u góry, Bratek już spał, światło było delikatnie przesłonięte. Długo nie mogłam zasnąć. Wstałam, o dziwo, prawie od razu po budziku.Chciałam ubrać się jakoś bardzije kobieco(buty na obcasie i inne), ale na szczeście, przeważyła moja praktyczność. I kiedy tak sobie szłam do skzoły zadzwonił telefon. Jedna krótka rozmowa sprawiła, że choć byłam na jednej lekcji w skzole, później już nawet zmieniłam miasto pobytu.Samochód jeszcze 3 osoby. Jeden sklep, bardzo miły pan obsługujący. W trakcie zakiełkował pomysł, jeżeli będę tak blisko ammy to czemu do niej nie pojechać. Później na tyle ogarnął mnie entuzjazm wizyty, że praktycznie przesłonił wszystko inne. Autobusy miałam jeden po drugim, nawet kierowca, który powiedział, że to nie jego przystanek na nim-że się zatrzymał. Rzekł mi nawet :"Do widzenia, Pani!" Deszcz padał coraz większa, a mimo to było ciepło na tyle, że pozwoliło mi to iść w rozpiętym płaszczu(trochę za kolana, skórzany, zielony, podkreśla talię osy) ze słuchawkami na uszach, środkiem drogi i śpiewać. Im dalej szłam tym więcej było śniegu, mimo to wiosenny nastrój nie zniknął, wręcz przeciwnie, po wejściu do małego lasku(tam już była droga polna) wzrósł. Potem zupełna niepsodzianka, bo przecież miałam być wieczorem, Takie słodki uściski Bratka. Na obiad nawet trafiłam i od razu zajęłam miejsce honorowe-przy małym stoliczku brata na taboreciku a moja zaszczytna funkcja polegała na czas od czasu dokarmianiu go. Bratek nawet zbojkotował poobiednią drzemkę wybierając zabawy w pościeli z siostrą. Potem mi opowiadał, on już dużo umie. A zawsze pamięta, że aniołek ma buciki. Bo ma! Mama mówiła, że Bratek ma problemy z zasypianiem i budzi się w środku nocy, tej nocy spał, a jedyną jego wadą(zaletą) było to, że podkopywał się w moją część łóżka. Rano obudził się ucieszony i przypomniałam jak kiedyś miał niepsodzianką, że kiedy szedł spać mnie nie było, a rano nagle spałam obok niego.Jak on się do mnie tuli, wczoraj np. siedzimy przeglądamy obrazki, popatrzył na mnie i nagle ni z tego, ni z owego, bach i objął mnie ramionami całując w policzek. Z mamą rano piłam kawę i wczorja po obiedzie też. Rozmawiałam z nią, opowiadałam jej wszystko(no, prawie) Bylo po prostu genialnie.
Jechałam z powrotem i miałam lekkiego zonka, bo komórek mi wysiadł, a za oknem ciemno, a katowice nie były stacją końcową. Ale na szczeście wszedł przesympatyczny dziadek ze swoim wnuczkiem, może 3-4 latka. I nie dość, że miałam rozrywkę, to jeszcz emogłam wyobrażać sobie Bratka w jego wieku( a on umie już powiedzieć ile ma lat!). Tamten Pan też mi powiedział: Dowidzenia pani. Ja mu też.
I tylko nie wiem czy ja byłam dwa dni w domu czy właśnie dwa dni w nim nie byłam. Za tym, że jednka byłam przemawia ta fala zarzutów, której nie pozwoliłam dojść do głosu podczas telefonu. Czamu nie powiedziałaś i takie tam inne. Tłumaczyć się nie będę. To bezsensu. Z kimś, kto nie słucha rozmowa jest tylko stratą czasu.
Jeszcze jedno, kilka dni wcześniej u sąsiadki tam zmarł syn. Mama dziś rozmawiała, z jeszcze jedną też już w starszym wieku, która powiedziała, że mimo iż od śmierci jej syna minęło już 20 lat nadal jej go brakuje i czuje to bardzo. Dało mi to dużo do myślenia.
Dodaj komentarz