A dzień był taki ciepły.
Wczoraj nabyłam sobie przyjaciela. Jeszcze za życia starego ogarniało mnie przerażenie, że można nabyć sobie kogoś do pieszczenia,dbania, a nawet komunikowania się za20 złotych. A jednak można. I tak o to, od godziny 16.10 wczorajszego dnia w moim domu mieszka Śmierdziel. Jego imię powinno sugerować, że jest facetem płci świnka morska, no i że jest tak samo rudy jak ja. Bo chomik jest anemiczny, a koszatniczka zachowuje się jakby ktoś jej pięty przypalił.
Poza tym za trochę więcej kasy kupiłam sobie buty. Z nadzieją, że rozwiązą mój odwieczny problem. I skarpetki, takie rzucające się w oczy, choć mówię na to trochę dosadniej.
Głowa huczy od przemyśleń. Dlatego nie mam czasu je zapisywać. Albo może usilnie zapycham głowę czym innym, żeby nie tym samym? Ależ ile można się w jakiś sposób roztkliwiać, zmieniać niezmienialne? Gdyby szło choć kilka razy żyć. A jednak nie. A może tak bardzo teraz jestem inna w mych ulubionych dziedzinach, że nie chcę w nie wchodzić, żeby nie zgubić się w labiryncie? Poza tym chciałabym coś zrobić głęboko modernistycznego. Tylko what?
Dodaj komentarz