Anonim z bylekąd
Więc tak. Siedzę sobie w kładam do uzi, coś co nosiłoby miano kolacji, gdybym jadła to normalnie za stołem, a tak nazwę to przekąską."Kęs za mamusię, kęs za tatusia".Jak byłam mała(co nie znaczy,że teraz jestem duża), to nie cierpiałam jak ktoś mi mówił: "No zjedz, za mamusię" To było takie rozmazane słownie.
Nauczyłam się przynajmniej cześciowo ukrywać mój zły humor.Wystarczy tylko wejść do klasy uśmiechnięta, a później już nie ma pytań, typu: Co ci jest, czemu tak wyglądasz. No i dobrze. Wcale nie chcę specjalnie z nikim rozmawiać więcej niż to konieczne. I dobrze. Jakoś coraz więcej osób nie specjalnie przepada za rozmową ze mną. No i dobrze, przynajmniej nie muszę się za bardzo wysilać, myśląc o odpowiedziach na pytania.
Śpię po kilka godzin. Gdyby mi ktoś wcześniej powiedział,że tak będę robić nie uwierzyłabym.
Ja sie nie użalam. Nie wiem czemus taram siebie o tym przekonać, nawet jeśli, to przecież mam praw mamm prawo robić co mi się podoba byle to źle nie wpływało na innych.
Mam czysto destrukcyjny talent, ale nie zamierzam opisywać o co chodzi Nie chce mi się. Zresztą nic mi się nie chce. Co nei jest wcale nie zwykłe.
W sumioe dość dziwnie to musi wyglądać: siedzę sobie i sie rozpisuje jakto mi jest źle. Ale może za kilka dni(kilanaście) będę siedzieć i sie rozpisywać jak to mi dobrze? kto go tam wie :-)
Jedyne, co mi się kojarzy s tym wszystkim, to wiersz "chybione przytyczki"
Przyznajmy, że jego sytuacja jest
obecnie nieszczególna.
Anonim, który otrzymuje listy
z bylekąd
No więc...idę po te listy z bylekąd....
P.S. To nie moja wina, ale jakoś znów zapominam rozglądać się na boki przed przechodzeniem przez ulicę. Tak już bywa.
Aha i coś się dzieje, z moim biednym motylkowatym szablonem :(
Dodaj komentarz