Bez tytułu
It could be the first day of my life.
Tak w zasadzie im więcej mówił, tym bardziej czułam się człowiekiem. Tyle wspólnych cech z ludźmi mijanymi na ulicy: dopalanie emocjonalne, bezpośredniość, egoizm, potencjalny uśmiech, nie słuchanie. Jak to jest, że o tym wszystkim się zapomina. Kim się w ogóle jest.
Muszę przemyśleć.
Pamiętać muszę. Jak ja wytężenie słucham tych ludzi. Zwracam uwagę na gesty. Niby to pomaga-tak np. z prezentem M. trafiłam, sam mi wyśpiewał choć nie otwarcie tak.
Ale wracając, po każdej takiej wizycie staram się pamiętać.
No bo wydawałoby się, że powinnam wiedzieć, rozróżniać dobro od zła, co potrzebne od tego, co nie. A ja w tej materii kompletnie raczkuję. Żeby tylko w tej.
Dobrze, że przynajmniej już znowu czuję. Rozmroził mnie, moje serce mój Bratek, tyle nauczył, nie mówiąc porządnie ani słowa. Jeszcze M. tylko to ciągle stąpanie jak na dachu przepaści, bo na ile można ufać człowiekowi, na pewno nie tak jak to dyktują uczucia, nie chcę się spalić. Do tego jeszcze tęsknota za Mamą, nawet dyr. Dzisiaj do mnie(w ogóle ja rozmawiałam z dyrektorką!) pytała się czy rozmawiałam o tym z Mamą.
Nie. Wystarczy powiedzieć Mama, Bratek, dom, a ja czuję pod powiekami łzy.
Ja nie boję się matury, martwi mnie to, co będzie później, po tym, martwi mnie czerwiec i 31 lipca, z resztą powinnam sobie poradzić, byleby tylko mieć gdzieś swoje nowe miejsce. Tak będzie mi szkoda to porzucić. Bo ludzie. Bo ja nawet dzisiaj, dzisiaj tym pełnym nerwów dniu rozmowa i znów mam siły. Ja w ogóle czasami lubię ludzi...
Lubie Cie .
to musi być trudne, zdecydować o całym swoim życiu...
Co po maturze? Czas pokaże...póki co nie warto się denerwować...szkoda nerwów. Co ma być to będzie.
a matura to bzdura. gorzej z rekrutacja :(
Dodaj komentarz