Bez tytułu
Piątek
W głowie kłębią się pytania w jakiś szcegzólniejszy niż za zwyczaj sposób.
Poranek nie zmartwił. Czułam się trochę obco, a jednak pomyślałam o nim ojciec, co rzadko się zdarza. Ale on znowu tylko obiecywał.
Nienawidzę obiecanek. Niemalże od urodzenia. Najczęstszy temat jakiś sprzeczek to było to, że ktoś obiecał. Więc pytam się kiedy. A potem…
Zachęcana do nauki.
Jeżdżę na rowerze. Świeci słońce, odbija się o leśne kałuże, ptaki śpiewają, ptaków zagłuszam muzyką. Myślę. Buduję wyobrażenia. Nie marzę, tylko pytam. O niepewność także. A potem się opalam próbując się uczyć. To bardzo przyjemna polanka. Duża i zielona, tylko że obok opalają się starsi panowie. W ogóle w tym lesie dużo starszych panów jeździ. Z powodu tegoż lasu lubię moje osiedle.
Nie czuję się źle, nawet jakoś kreatywnie, martwię się tylko trochę.
I mam jeszcze kilka myśli, tylko muszę je sprawdzić. Na biurku kilka kwiatków leśnych. Czy to właściwy czas na zadawanie pytań o sens?
A tak w ogóle to dziś najwięcej pamietałam, o panowaniu nad emocjami, kiedy wreszcie słowa usłyszane prawie dwa lata temu: czy ja panuję nad emocjami czy one nade mną, zaczęły być dla mnie zrozumiałe. Nie, to nie tylko sprawa tego, co dziś słyszałam na naszej mszy, nawet nie Sokratesa, tylko moich bardziej osobistych doznań. Po prostu czasami to genialne słuchać swojego rozumu, a nie jakichś genetycznych naleciałości
To dobrze, że słuchasz siebie. To ważne.
PS.Serca słuchaj...
Dodaj komentarz