Bez tytułu
Nie jestem przyzwyczajona do spokoju. Bo w zasadzie?
Stłumiłam tęsknotę, no prawie. Mam pracę, która w minimalny sposób pozwoli mi usamodzielnić sie bardziej. Jest M. Babcia zdrowa, Mama dumna. Wakacje. Matura zdana nie najgorzej.
Może tym ciosem będzie niedostanie się na studia?
Może coś innego?
Zauważyłam, że trudno się ze mną rozmawia. Zdania wypowiadam szybko nadając im konkretny ton, tak, że trudno jest do nich nawiązać. Skaczę z tematu w temat przerywając rozmówcy
Zauważyłam, że najłatwiej okazywać mi uczucia dla tych, którzy są daleko, przy których nie trzeba zachowywać zasad, wykazać odrobinę zaciekawienia.
Że czasami na tyle koncentruję się na tym, co myślę, że zapominam o Bożym świecie. Że kiedy jestem zmęczona nie ma zadnych form grzecznościowych, nic, tylko marzenie o dotarciu do łóżka.
W takim sytuacjach jestem jak biegacz, który koncentruje sie tylko na tym, żeby osiągnąć metę. Inni biegnący, tłum wokół, pogoda, własny ból to nie dla niego. Liczy się tylko meta.
Zauważyłam, że ja człowiek rodzinny, ulubiona wnusia Babci, która znała wszystkie jej koleżanki, dawnych członków rodziny, dalszych i bliższych...że nie pamiętam już ani ich, ani tego, że jestem czlowiek rodzinny.
Do nabytych doświadczeń: kiedy jakaś osoba wzięła mi ulotkę, zapytała co to jest, a potem zrzuciła na ziemię, albo jakaś inna wulgarnie odpowiedziała mi wulgarnie po co jej to, to pozbierałam się po 5 minutach. Nie zatruło mi to myślenia.
Wczoraj dwóch panów zapraszało na pizzę, kilka doceniało urodę w sposób bardzo miły, jeszcze inni domagali się telefonu. A ja jestem tylko kolporterem ulotek. Na szczęście, zarobek jest w miarę opłacalny.
No i mogę ludzi obserwować. To najciekawsze zajęcie.
Dziś był taki pan, widać, że oczytany, dobry i wrażliwy, wdał się z nami w rozmowę. Z drugiej stronę, było mi go żal. Wsyztskie jego gesty wskazywały na bezradność, nawet to, jak potem szedł. Potem zastanawialiśmy się nad tym, czy on uważa swoje życie za udane. Jakie waunki trzeba spełnić, żeby było udane?
Dzisiejszy dzień caly czas z M. Nawet w domu później, jeszcze jego kubek na biurku.
Mimo wszystko, trochę się niepokoję.
Z M. staramy się nie rutynować naszą pracę, zwłaszcza naszą obecność razem. Rozmawiamy. W sobotę, co prawda było między nami przez chwilę zimno jak na Antarktydzie, ale za to później...
Gliwice to bardzo dziwne miasto. W tą sobotę po 15 główna ulica wyglądała jak z jakiegoś filmu o postarachach, budynkach starszących. Dziś obrzydliwy widok pijaka. Gorszy niż w "Wszyscy jesteśmy...", jeszcze kilka takich niegodnych rzeczy by się znalazło. Dziwne to miasto...
Co do urody to mieli ludzie rację ,ale numery telefonów to już przesada. Lałbym po mordach bez względu na konsekwencje.
Żadna praca jednak nie hańbi...nawet ta niewdzięczna.
Dodaj komentarz