Bez tytułu
Wczoraj przyjechała do mnie S. Bo fajnie było. I nawet to, że mniej nas martwił nadjeżdżający niespodziewanie tramwaj. Tylko pociąg za szybko ją zabrał. Moja S. I bardziej to ja lubię być żegnana. Bo wtedy mogę sobie wyobrazić jakąś taką ekscytację, że może tam, dokąd jadę, cokolwiek się zmieniło.
I atkei pytanie: czy narodzi się we mnie mój Bóg?
Dodaj komentarz