Bez tytułu
Zaciąłem się w palec krojąc chleb
Dzieląc go między siebie
A wypływającą kroplę krwi
Kiedy jest mi smutno najpierw odchodzę od wszystkiego. Smutno mi z reguły z powodo gniewu wynikającego z bezsilności. Kiedy coś mi się nie uda reaguję jak dziecko-uboższym słownictwem, potokiem słówm, potem idę w siebie, w myślenie aż do zrozumienie dlaczego. Potem działanie naprawiające. Bywa, że nie rozumiem. Trwa to długo, zapominam o jedzeniu, wikłam się w obowiązki, czasami w ludzi. Organizm wytrwale mi towarzyszy, kiedy jest już dobrze-daje o sobie znać,wołając o odpoczynek. Tak jak właśnie napisała indywidualistka-muszę wygoić rany.
Może wypadałoby zmienić podejści, swój stosunek do tamtego. Nie umiem, nie rozumiem.
Potem, w tym biegu, zauważam braki-Boga i dobrej książki albo wierszy. Czasami udaję, że sama umiem.
Tym razem było trochę inaczej. Takim wielkim zmieniaczem była dla mnie tamta pociągowa podróż przez Polskę i dziecięcy zachwyt( na pytanie: jak podróż, do tej pory nie udzieliłam odpowiedzi). Potem zrobiło mi się lżej, a i nauki było dużo.
A wczoraj...wczoraj miałam święto i S. miała urodziny i mieliśmy także ze znajomym Kapturowcem powody do świętowania jeszcze dwa. To była uczta. Pyszne lody, niby zgadywanie cukierków, uśmiechy, beztroska i dużo-dużo-dużo zdjęć. A i moje nowe ulubione z tego dnia pochodzi.
Teraz czekam tylko środy. W środy jedziemy. Niech Aniołki czuwają. "Autostop, autostop...
Za oknem pada. Rano też było pochmurnie, co dało powód do leniuchowania. Tylko ptasie mleczko już zjedzone i...marchewka też.
Dodaj komentarz