Bez tytułu
Próbowała uchwycić ten moment, kiedy coś się we mnie zmieniło. Nie wiem kiedy on był.
Wczoraj, leżac już w łóżku przed odmówienem przydziałowych 12 Ojcze Nasz( z wielkim trudem mi się to udaje) postanowiłam,że będę szczęśliwa. Jak widać, samo postanowienie, to trochę za mało.
Przeraża mnie to, że tak nie potrafię, że nie można siedzieć a trzeba żyć. A tego to ja jeszcze się nie nauczyłam.
Nie napiszę ani co robiłam, ani co zrobię jutro. Wiem, ale nie powiem. Jak normalnie.
Pełnoletni mężczyzna, który nazywa się moim chłopakiem, ja go też czasem...Powiedziałam mu: nie mów czerwiec, wakacje, my...To jest odległe. Mów jutro, za tydzień-to jest bardziej pewne, choć w życiu niczego nie można być pewnym.
Nie spodziewaj się, że powiem Ci "kocham" .Od kilku miesięcy tylko Jeden to słyszy.Wielki i ponadczasowy, do Którego wszyscy mają szacunek, a ja gadam jak z kumplem. Tak, jak potrafię.
Ze wszytskich wartości- nauczyłam się wierzyć i wcale nie dlatego,że jest łatwije. Ufać, ludziom, których niezaywam dobrymi, wciąż żyję bo muszę, kiedyś już nie jest tak odległe jak było kiedyś. Kochać nie używam.
Jak nigdy przedtem chciałabym znormalnieć. Choć z drugiej strony...ale tak byłoby łatwiej, a od kiedy ja i łatwiej? A że niby skąd mam wiedzieć?
Dodaj komentarz