Bez tytułu
Padnięta na ryjoczek. Do domu wpadłam o 17.30 na półgodzinki po obiad, potem wybieg w ciekawe towarzystwo.A teraz napisałam wypracowanie- żadnego polotu, nic z siebie, takie właśnie jak na maturę trzeba.
Ale informacja dnia -dostałam order P R Z Y J A C I E L A! Narysowany odręcznie specjalnie dla mnie wysłany pocztą.
Sz. twierdzi, że jestem realistką i marzyć nie umiem. Może i umiem, ale raczej w stylu smutnym. Ale z marzeń to się przecież na taki zbity pysk spada, że hej! Bo ja mam takie jedno, ale ono się nie ziści- o brązowej sukience z kapturem, który można wykorzystywać jak torbę i białym pasku do niej. A mogłę mieć tylko pewny współudział duchowy. Bo to jak moja rodzina jest.
Zastanawiałam się dlaczego od tak dawna nie piszę o Tacie. A to dlatego, że mam świadomość, że On jest. Tak jak ten Anioł na moim ramieniu, że wszystko co robię, robię z Nim, a wszystko, z czego rezygnuję robię przez Niego i dla Niego. Za to, że mnie przygarnął.
Lekki niepokój brakiem telefonu. Jeśli się nie uda, to znaczy, że On patrzył się z boku, no i właśnie co widział, zalatanie, rezygnowanie, chorobę czy...Wiedzieć chcę.
A order - piękna sprawa ;)
Swoją drogą bardzo oryginalny pomysł :)
Co do ojca - zadzwoni ,spojnie czekaj tylko ;)
PS.Opis sukienki przywodzi mi na myśl... habit! :D
Dobrej nocy
Dodaj komentarz