Co znaczy?
Powinnam uczyć się albo spać. Dzień znów mi uciekł. Jem kolację. W moim oknie wciąż kwitnie nadzieja. Pełne światła są moje dłonie. Tyle w głośnikach. Kawa zbożowa. Na tapczanie siedzi Pan Cogito zadumany nad przyszłością świata i małym kamykiem, który wpadł do buta i o ranie nie pozwalającej myśleć o ideach Platona. Ja nie myślę aż tak wzniośle. Zastanawiam się czy może przypadkiem za bardzo nie narzekam. Że to nie tak albo tamto. I wygląda jakby mi ciągle było mało. Choć codziennie jest przynajmniej jedna chwila kiedy jestem szczęśliwa. I się uśmiecham. Może nie umiem o tym mówić i pisać? Nie umiem zapanować nad wielką radością i takiej samej wielkości smutkiem. Obydwa te zjawiska wypływają ze mnie oczami, twarzą, słowami.
Zastanawiam się nad możliwością utraty tego, co w chwili obecnej mam. Nie chcę. Nie wyglądam najgorzej. Nie mam najgorzej. Trochę czegośtam umiem. A jeśli nie chcę tego stracić, to znaczy, że jest cenne, więc nie mam prawa narzekać. A to ludzkie dosyć, prawda? Taki zwyczaj przejmowany od starszych pokoleń. Pan Cogito macha głową. On by tak nie chciał. Ja chyba też nie.
I własnie wyszedł mi jakiś pozytywistyczny tekścik. Nie ważne dziś, co będzie jutro.Och, nieważne.
Nie chcę narzekać na pogodę, ale chcę troszeczkę umiarkowanego słońca. Właśnie, jaka jest różnica między narzekaniem, a mówieniem tego, co się chce? Przecież jedno i drugie jest stwierdzeniem, że to, co jest, nie pasuje i chce się czegoś innego.
Dodaj komentarz