czas....
Ktoś powiedzial: Nienawidzę czasu. Zaświadcza tylko ludzką bezsilność. Nic się nie wydarzylo. Czuję się taka wypompowana. Gorzej od mojego kompa. Chociaż to on zawsze pomrukuje i się zawiesza. Co zrobić z czasem? Ciągle mi jakieś sprawy pozostają do zrobienia. Nie mam czasu się porządnie zastanowić. Tak naprawdę nic ważnego nie robię. Dziwnie...Chcialabym czasem,żeby jedno popoludnie trwalo 8 godzin. Zdążyć zauważyć liście, kwiatki i slonko. Może za dużo chcę. Może za dużo czasu się uczę. Chcialabym mieć normalne życie. Nie, nie mam upatrzonego modelu rodziny i tych spraw. Chcę tylko wiedzieć, że będę mogla sobie kiedyś za wlasne pieniądze kupić rzeczy, które mnie uszczęśliwią. Nie jestem materialistką. Chcę być czlowiekiem na poziomie. Mam szacunek, wiarę. Tylko moje możliwości nie bardzo mi odpowiadają. Mialo być tak pięknie. Minąl tydzień odkąd "zaczęlam się zmieniać" a ja już widzę schodki. I nawet nie wiem dlaczego skąd i za co. Nie wiem nic. Wierzę w pewne wartości. Moje idealy się co krok to zmieniają. Nic nie jest idealne. Przesadzam.
Jeżeli chodzi o ważne rzeczy to zawiodlam się na milości. Może ja ją inaczej rozumiem. Nie wiem. Tak się martwilam przez M. A jak narazie jest wszytsko oki. Jest mi obojętny, bo taki w sumie ma być ktoś, kgo praktycznie nie znam. P. też ma dziecinne rozumeinie milości, więc niepotrzebnie się martwilam. Może nie umiem czytać w oczach? Chwilowo wydaje mi się,że mam rację. Jeden problem mniej.
Teraz chcę innej rzeczy: nie odczuwać biegu czasu.nie mieć świadomości,że jeżeli się nie pośpieszę, to się spóźnię.....mieć mnóstwo czasu.......umiem marzyć....
Dodaj komentarz