Dalej.
*
Jak to było u mnie?Pewnie inaczej, bo cytując za niedawno otrzymaną korespondencją: pojecie normalnego zycia jest rozne, ale nie ulega wątpliwości, że Twoje jest inne niz Twoich rówieśników. Żeby wiedzieć jaki jest sens życia, trzeba mniej więcej poznać siebie. Przede wszytskim wiedzieć, co jest długoterminowo dobre. Wtedy można już o czymś decydować. Sensem życia jest najwazniejszy cel, do którego się dąży. Tak jest wtedy, kiedy życie nie jest monotonne, każdy dzień chwyta się jak ostatni. Swoją drogą, jak mogę o tym pisać ja, kiedy jeszcze niedawno rządziłam się w chwilach nieciekawszych dewizą: Wierzę, bo jest łatwiej, ufam, bo wypada, żyję, bo muszę.
Standartowo żyje się po to, by mieć rodzinę, pieniądze i dzieci. To znaczy, trzeba wierzyć w wielką miłość, w to, że praca może być dochodowa, dzieci są słodkie, kochane przez oboje rodziców i prawie nie sprawiają problemów, a w dodatku udaje im się to, co nam nie. Wracając do dziewczynki. Pojawiła się. Kochana przez mamę i Babcię. Razem z nimi przechodziła przez kłopoty finansowe. Sąsiad jeden, drugi, wujek, spotkany na ulicy z wyrazu oczu, rzaden nie był podobny do czyjegoś księcia, wyglądali raczej na gwałtownych. Ale udawało jej się to, co mogła chcieć mama. No tak, zdaje się, że były takie cele, które sprawiały, że budziła się rano, wiedziała, że to, co robi, jest ważne, daje jej satysfakcję, w związku z czym uśmiechniętym człowiekiem jest.
Dodaj komentarz