Dzień. Kolejny. Z liczby n
Rano otworzyłam oczy.Bolało mnie wszystko-od głowy zacząwszy, przez kolano i naciągnięte mięśnie-poczułam, że żyje. Potem było dużo śmiechu. Tak jak dawno temu. I trochę nowej wiedzy. Jednak znalazłam środek na humor, który był w nienajlepszym stanie - spacer z kimś, kto później nic nie będzie wymagał...Czasem uciekam się do tego. Mam do wyboru kilka osób.
Było pięknie jak nigdy dotąd...Był śnieg i las, z każdą godziną coraz ciemniejszy. Kształtu drzew z baśniowych na złowieszcze i echo. Kulik spotkany po drodze. Spacer po środku jeziora. I szum cieknącej wody. Potem polanka. I możliwość przytulenia się. Znów uśmiech. Taki szczery. I czasowe ciepło w jedną rękę. Rozmowy o wszystkim. Tym ważnym i nie. Ale to tylko dzisiaj.
Ja...Może o tym nie piszę zbyt często, ale codziennie mam świadomość ilości i wyjątkowości dobrych ludzi, którzy mnie otaczają. Bo to jest tak,że rozmawiam tylko z tymi dobrymi oraz tymi, do których mam stosunke obojętny. Innym nie chcę psuć nerwów. Poza tym, tak się przyjęło już od dawna i nie umiałabym inaczej, ja mówię albo prawdę albo nic. Wtedy milczę.
Wczoraj...Ja tak lubię, kiedy ona tak łagodnie mówi do mnie Tulipanku, czasami chciałabym być jak ona. I jeszcze chciałabym,żeby była szczęśliwa. I rozmawiałam późnym wieczorem z tym ramieniem, które mnie utuliło i nosi chusteczki. Rozmowa dająca do myślenia...
Minął kolejny tydzień Wielkiego Postu. Postanowienie zrealizowane na 75%, drugie zanosi się na realizację. A inne rzeczy...Hm...postępuję tak, jak wypada.
Dodaj komentarz