Dzień po.
Kiedy zasypiałam przypomniałam sobie rozmowę sprzed dwóch lat. O tym, że nie woln robić zawsze tak jak nakazują emocje. I że już się z tym zgadzam. Spałam niespokojnie, przeraziłam się końcem ferii i dudniącymi w głowie myślami. Rano pierwszy raz od bardzo dawna zjadłam z apetytem śniadanie. W szkole było tak typowo. I że tylko dwa miesiące do wakacji. A ja miałam pelne serce kamieni. Więc poszłam je wyrzucać.
Kiedy myślę do jakiego zwierzęcia można mnie przyrównać, to wydaje mi się, że najbardziej pasuje owczarek. Czasami ze stojącymi uszami, dumny i siedzący na tyłku, kiedy indziej smutny z klapniętymi i oczami na widok których chce się płakać. Potrafi atakować, ale nie zawsze czyni to chętnie. No i umie lizać rany. I skulać się.
Przeszkadzają mi moje myśli. Chwilami jest w porządku, kiedy indziej nie, już nawet gloryfikowanie wspomnień nie pomaga, no bo w imię czego?
Na jutro kupiłam M. aniołka. Przyda się mu jakiś Stróż. Tak, zgodziłam się na zabawę w walentynki.
Z biblioteki wyszłam z tym, czego najbardziej potrzebuję- trzema tomikami poezji- powtórzony Barańczak, wrażliwy Pieczyński i piękną kobietą Poświatowską. Zapowiada się ciekawy wieczór. Ze świeczkami, z wierszami i różą. Trzeba sobie robić dobrze, a jak?
M napewno ucieszy sie z aniolka, bo bedzie od ciebie :)
Dodaj komentarz