dzisiaj i wczoraj...
szukałam jakiegoś fajnego szablonika na bloga, ale mi się nie udało, więc na razie pozzostaję przy starym.wczoraj pierwszy raz w życiu się z kimś pokłuciłam, ale zostałam sprowokowana. w zasadzie, to ja praktycznie nigdy się nie obrażam,ale zdażają się wyjątki.poprostu kumpela nie umie zachować dyskrecji,jeżelli można to tak nazwać.
chasełko:wejdźcie na sale bo bedziecie chore.
rozmyślania: jestem już i tak chora na przyziębienie, na brak zaufania, na brak wiary w nietóre czynniki.panie doktorze, niech pan coś zrobi!!!!
linkin park the best,ale to nie pomaga bo na dysce numb nie puścili.słyszałam zrana i wieczorem tą samą piosenkę metallici.raz na gitarze, a raz normalnie.raz mi się strasznie podobała, a raz zaklinałam,żeby się już wreszcie skończyła.życie.życie.
obudziłam się zrana odrobinę zszokowana,że mam jeszcze godzinę czasu, ale fajnie jest,ponoć mam fest syf w moim pokoju,ale ja go nie widze.
jeżeli będę mieć zapalenie płuc, to nie moja wina.wczoraj wypiłam półlitrową kolę na dworze bez kurtki z moim kaszlem, nic sięnie stało, prawie nic
jeszcze taki jeden fakt, z powodu którego tyle rzeczy spieprzyłam wczoraj.byłam sobie u kumpeli,powiedzmy.i dowiedziłam się,że mam chłopaka, w którym się bujam od września,ale o tym,że ja się w nim bujam wiedzą wszycy oprócz nas. ja go w sobie rozkochałam i wogóle to ja żyję swoim życiem ,bo ja nic nie wiem, nie obchodzi mnie kto z kim i dlaczego...a w sobotę, wszyscy od tygodnia wiedzą, że ja pójdę z jagodą,ale ja o tym nie wiedziałam do soboty(czyli do wczoraj)myślałm,że tam wybuchne.nie poszłam z nią i wcale tego nie żałuję.....życie czasami anwet jest piękne, szczwególnir jak się obserwuje taniec takiego jednego :P
papapap bo tutaj jest jak jest
Dodaj komentarz