Dzisiaj, kamyk itd
Chcialam napisać ciekawą notkę. Jak zwykle mi się nie uda. No to może napiszę co robilam dzisiaj? No więc, obudzialm się w okolicach 10. Jakieśtam śniadanko zjadłam. Czyatałm nawet książkę z historii. Później obiad. Później komputer.Cały dzień zastanawiałam się czy mam iść do kościoła. Czułam wewnętrzny opór. W końcu stwierdziałm,że spróbuję. Wyszłam sobie tak,żeby dojść punktualnie. Przyszłam 3 minuty przed. Chciałam przejść obok koscioła, ale nogi mnie skręciły. Weszłam,pomodliłam się, powiedziałam,że lepiej będzie jak sobie pójdę i...wyszłam. To nic,że poruszałam się w innym kierunku niz tłum. Tak jest lepiej. Przeszłąm się. Uspokoiłam myśli. wewnętrzny porządek jako taki się znalazł(taki jak na moim biórku, które wygląda no nie dko końca uporządkowane). Teraz siedzę. Boję się,że to uczucie pustki powróci.
W sumie to moje życie wygląda jak wygląda. Jeżeli mam go jakoś opisać, to jedyne skojarzenie, które przychodzi mi na myśl,że ktoś budował budynek. Miał być potężny gmach. Ktoś dobudował prawie do dachu, połowa domu jest pokryta, a druga jest wystawiona na działanie czynników atmosferycznych.
Ale to nic.
Zastanawiałam się też dlaczego piszę zreguły o sobie. Jak jestem zła, to myślę "moje" - cholerny egoista. Wczoraj trochę wpadłam na pomysł dlaczego to tak wygląda. Pisząc oceniam siebie, a staram się nie robić tego wobec innych osób. Dlatego o nich nie piszę. W moim życiu są naprawdę ludzie bardzo ważni, których bardzo cenię, to za nich modliłam się wczoraj.
Ostatnio wierz w siłę modlitwy, czasem czerpię z niej siły. Zawsze trzeba w coś wierzyć. Dobrze, jeżeli robi się to z przekonaniem. Wiem,że to co piszę jest sprzeczne z tym, co napisałam przedtem,że nie było mnie w kościele, ale nie miałam siły an to,żeby być ocenianą przez kogoś, bo nie łudźmy się, częśc ludzi przychodzi do kościoła, tyulko po to, by ocenić innych. Ja pójdę jutro. Wiem,że to się nie równowarzy, ale nic wbrew sobie. Dziasja potrzebowałam maximum spokoju.
Jest już dobrze.
W sumie to olewające czasem podejście do życia częściowo mnie denerwuje, ale jak to się mówi: nie się dzieje, co chce. Jeżeli będzie jakaś potrzeba zmiany tej całej mojej hierarchii wartości to to zrobię, na razie moje życie można porównać, do kamyka, który leży w strumyku. Jest szlifowany przez wodę, poddaje się, ona go przenosi w różne miejsca itd.
Może to trochę nie logiczne, ale dobra. Zreszta, jest jak jest i tym się trzeba cieszyć.
Teraz z lekką świadomością,że trochę niedouczona po 4 dniach wolnego kladę sie spać. Niech się dzieje, co chce. Muszę dostać 4 z chemii, ale....kurczę, kiedyś nawet lubilam, tą calą chemię,a teraz...
Milego tygodnia wszytskim!!!!!!!!
Dodaj komentarz