Gołąb...Ikar...i ja
No to może zacznę od tego,że znów zmieniłam szablon. Ten jest bardziej o tym, co myślę. A tamten się zawiesił. Moja noga się już naprawiła i mnie nie boli.
Dzisiajszy dzień zaczął się w miarę przyjemnie. Szczerze mówić, to zaczął się on wątpliwościami czy uda mi się dzisiaj zasnąc. BYła godzina 00:30 a mi nawet orobinkę się oko nie zamykało. Sen mnie zmorzył około 01:40. Obudziłam się o 6.30 umyłam się i jeszcze na półgodziny wpakowałam się do łóżeczka.
Później jak zwykle biegiem na przystanek. A no i w autobusie spotkałam mojego autobusowego kolegę( w autobusie zawarliśmy znajomość, i jeżeli rozmawiamy to też tylko w autobusie, jeśli przez przypadek jedziemy tym samym :-)) Bo ja mam talent do zawierania dziwnych znajomości.
W szkole były zawody, więc na dwóch lekcjach mnie nie było.
Sczajcie se to((jakiż prziękny język ojczysty),że mam z fizy 5! a z chemii 4! uff przynajmniej to z głowy.
a później był basen i moje zmierzenie się ze starchami. To co usłyszałam później normalnie mnie zatkało. Pani powiedziała,że ejst ze mnie dumna!! A raczej z postępów najsłabszej pływaczki w szkole :=) Yupi!!!!
Po szkole poszłam sobie na miasto. To co zobaczyłam było drugim achodkiem prowadzącym w górę z tej jamki w której zasiedziałam się.
Był sobie gołąb. Chodził sobie grzecznie po ulicy. Na moich oczach facet kołami samochodu przejechał mu główkę. Przez kilka minut ptak się rzucał. Machał skrzydłami. Próbował ulecieć w swój ostani, bezgłowie lot. Umarł... Po kilku minutach zosatł kopnięty przez ślepych przechodniów. Jego życie skończyło się... W taki głupi sposób.
Gdyby był z innymi żył by... Może się zamyślał, rozmarzył. Może był głuchy. Nikt niczego nie zauważył. W tym momencie przypomniał mi Ikara. Nie mogę być tym gołębiem...Nie mogę ciągle samotnie. Mu nikt nie pomógł...
Mam gitarę. Tata mi kupił. Będę grać.
Poszłam ze Śmierdzielem do weterynarza. Jest w miarę zdrowy. A potem...potem poszliśmy na procesję do kościoła...Śmierdziel był grzeczny.
Może to głupie wziąć świnkę do kościoła. Nikt tak nie robi, ale powielanie schematów nie jest moją dobrą stroną.
Jak byłam na mieście byłam na chwilkę w innym kościele, znalazłam go przez przypadek.
Jak ludzie wychodzili w procesji, ja zosatłam w kosciele. Byłam zupełnie sama. Świetne uczucie. Przez jakiś czas zapomniałam gdzie jestem. Śmierdziel, dziedzący w plecaku mi przypomniał szturchnieciem w kolano. Pomyslałam wtedy Czy ja całkiem już poprzestawiałam sobie w głowie? Siedzę sobie ze świnką morską w kościele...Zabawne... Ale z drugiej stronynigdzie nie pisze,że śmierdziel nie może być w kościele, nikt go nie widział, nikomu nie przeszkodził. Nigdzie nie pisze,że na modliwie nie można przebywać z przyjaciółmi. Uważam,że pomimo wszystko to jest mój przyajciel: ktoś, kto mnie wspiera, kiedy tego potrzebuję. Jego ocz,wpatrzone z ufnością we mnie, tyle razy mi pomagały...Pokazywały,że przynajmnij ja muszę wytrwac. Zasłużył sobie...
Uświadomiłam sobie jeszcze jedną ważną dla mnie rzecz.
Jest już lepiej...
DZIĘKUJĘ...
Dodaj komentarz