I wszystko się może zdarzyć.
To nie powinno tak być. Człowiek przychodzi po dwóch dniach wolnego zmęczony do szkoły, a tu oprócz kilku domowych nieodrobionych zadań okazuje się, że mam...męża. No właśnie. Ja rozumie, dostać w walentynki kartkę ze słowami "kocham cię" albo coś w tym stylu, może jakiś kwiatek. No ale, żeby wciągu dwóch dni stać się mężatką i o tym nie pamiętać...Ha! Widać wino mi nie służy. Może jakiś likier wypróbować...
Dzień nawet udany. I bez nawet. Kilka osób chciało mnie objechać, ale się nie dałam. Ten talent się ma. A w dodatku, ten chłopak, którego rozpoczynania poszukiwań niedawno opisałam powoli się znajduje. Nie wiem, co to daje. Choć...chcę tylko z nim porozmawiać. Może kiedyś wyjaśnię dlaczego.
I jeszcze jedna miła niespodzianka. Kumpel z dawnych lat powiedział, mi dziś, że dopiero niedawno docenił spędzany razem czas(mądry Polak po szkodzie).
Teraz jestem opanowaną perspektywą relaksu. Posłucham, co lubi Żebrowski, kiedy kobieta...Bo ja, na przykład, wiem, co lubię, kiedy mężczyzna i wcale nie muszę z tego powodu wydawać płyt. Jeszcze Anita Lipnicka streści mi swoją rozmowę z królem, a SDM powie, że nie jest za późno. Zapalę świeczkę. Jej płomień będzie migotał na wszystkie strony. Przy świeczce poczytam kilka wierszy.
Zamiast dobranoc zwrócę się do gardła ze słowami " Tylko nie sprawiaj mi bólu...".
Później rozpocznę nowy dzień. Nazywa się wtorek, jak co tydzień. Wstanę z perspektywą, że wtorek, to już prawie środek tygodnia, choć wiem, że to trochę naciągane.
Dodaj komentarz