Ira, Kraków, k., ludzie, a obok tego ja.
Wczorajszy dzień minął trochę bezsensu. Do wieczora. Potem byliśmy z M. na koncercie IRY, co słychać do dziś w moim gardle. Ikara nie było. Było dobrze, bo był M. Wróciłam już dziś. I dziś właśnie bardzo rano jechałam do Krakowa. Wstałam troszkę przedtym jak słońce otworzyło oczy. Z czwórką jeszcze jechałyśmy autem. Najpełniej powiedzieć to, że do k. BO to dobrzy i mili ludzie są. I jeszcze możesz nie znać, a już wiesz, że polubisz. Cel wizyty: ceremonia. Podniosła, piękna, czułam, że zapłaczę, byłam szczęśliwa, widąc znajomych k., widząc, co w ich życiu się zmienia. Choć w aucie momentami cuzłam się nieswojo z zapytaniem w myślach czemu nie śpię, czemu to, co ja w ogóle? Ale to miejsce, które im już na zawsze będzie bliskie, mi też takim się stało. Potem czułam się bardziej nieswojo. Gardło skrzypiało, bolała głowa. Świeciło słońce, w mieście było pełno turystów, już mniej jest remontów, wiecej gołębi. Z zapytaniem, prawie że rodem ze Świetlickiego czy to miasto kiedyś będzie moje. Czy mam prawo do marzeń? Potem ze znajomym ulubionym od okularów, naszą 4 i jeszcze dwójką, którzy w przyszłym tygodniu na nowej drodze życia. Razem. Ciekawe jak to jest wtedy się czuć? Ale miło jest znać tylu ludzi, żeby ich zaprosić, czuć potrzebę dzielenia się z nimi radością. Tak, i ten od ulubionej brody też był. W ogóle, czasami mam wrażenie, że w tamtym miejscu nic się nie zmienia. Rozmowy z D. Tak najbardziej, bo chodzi moim tempem. Dużo rzeczy kojarzy mi się z M. Nie umiałam powstrzymać się od wtrąceń. Kupiłam sandałki, o których dawno marzyłam. Zadawałam sobie pytanie, że kosztem czego? Nie wiem, ale chyba mam prawo do jednej przyjemności? Mama nie wiedziała, nie wie, że tam byłam. Mama już mało wie. Mama jest dalej od tej stówy kilometrów.
Nie widziałam ich od miesiąca. Widać można żyć bez rodziny bardziej niż przypuszczałabym.
Tak wiele się zmieniło. Na dniach minie rok. Rok mojej samodzielności. Rok szlifowania siebie. Było, jest ciężko. To było tak od razu. Spakowali się, wyjechali. W domu zrobiło się cicho. Kiedy mnie nie było, wrócili po meble, zabrali moje ulubione kubki, rzeczy dzielone z Mamą, pojawiła się ona, ta z którą mieszkam, ta, która nie ułatwia. On też nie ułatwia. Wiem ile kosztuje wolność. Wiem jak się z niej nie korzysta. Wiem ile kosztuje powiedzenie "nie". Nikomu nie mówię gdzie idę, co robię, dokąd wrócę. Skończyłam szkołę. Na świadectwie ukończenia, które dostanę dwa razy pierwszy raz w poniedziałek jest średnia 4,9cośtam.Z trzeciej klasy mam równe 5. Było trudno zmusić się, kiedy nic nie muszę. Wiem, jak to jest tęsknić. Ile kosztuje utrata.
Barańczak napisał, że "ciało nosi w sobie bombę zegarową." Dla mnie od tego straszniejsze jest to, że każda znajomość z drugim człowiekiem właśnie tą bombę nosi. Odejść samemu nie jest trudno, wtedy to już nic Ciebie nie obchodzi. O wiele trudniej kiedy ktoś odchodzi od Ciebie. Albo Ty od kogoś. Zupełnie wbrew sobie.
Od założenia bloga zmieniły się zasady. Kiedyś było, że żyję, bo muszę. Ufam, bo tak wypada. Wierzę, bo jest łatwiej. Teraz żyję z ciekawości, co jeszcze może się zdarzyć. Ufam? ma się wtedy poczucie dzielenia się z kimś. Wierzę, bo On kocha.
Wierzę, że udało mi się tylko z powodu tego, że "wszystko mogę, w Tym, który mnie umacnia." Chciałabym, żeby teraz też był gdzieś obok. Żebym mogła studiować. Żeby na gruzach został wybudowany dom.
Jest M. Bardzo boję się, żeby go nie nadużyć. Nie zrobić z niego wieszaka na wszytsko. Nie chcieć się uzależnieć. Nie przechylić równowagi. Ogromnie się cieszę, że jest ktoś, kto czeka. Ktoś, kim mogę zajmować myśli, żeby nie zamartwiać się. Ktoś, w kim mogę sie zakochiwać. Myślę, że to jest sprawiedliwe. Choć ogólnie życie nie jest specjalnie sprawiedliwe. " Ból powstaje nie tylko z bólu. Boisz się nie tylko z powodu sumienia. Dziwnie, znowu nie starczyło mi siły woli."
Ściski :*
podziwiam i chyle czola przed Toba
Wspaniały wynik.
Bardzo Cie podziwiam.
Dodaj komentarz