Jedyny tak czwartek w tym roku. Pączkowy....
Tyle miałam myśli z nim idąc, dzieląc się pączkiem i mleczkiem ptasim. A myśli ulotne jak chwile. I jeszcze widziałam taką panią z miłą twarzą. Ona spojrzała na mnie, nie zdążyłam się uśmiechnąć. Odwróciłam się uśmiechnęlam się, ona też, spojrzałam na M. i poszliśmy dalej lekkim krokiem do przodu.
Dzień, w którym wszystko było dobrze. Zmęczona, śpiąca. Bo on mnie lubi za mój uśmiech.
A teraz uczyć się, uczyć się, uczyć się. A przedtem jeszcze kąpiel. A potem sen. I dzień kolejne. Czy to nie dziwne? Ilekroć zaśniemy na dłużej trzeba witać poranek. A od niego wszytsko zależy. Ten dzisiejszy z jasnym słońcem, płatkami z mlekiem, grzankami z ulubionym dżemem i herbatką malinową. Chcieć więcej?
Dobrego dnia M.
Nie zazdroszcze nauki.. ale znam ten ból.. ja narazie nie muszę nadwręzać swojego móżdzka :)
Dodaj komentarz