Każdy dzień jest na nowo. Niepowtarzalny....
Dzień minął na wspominaniu. Ale gdyby to danie zawierało w sobie wszystko, to reszta byłaby nieważna.Nie będzie już tak, ale może być inaczej.
Siedziałam długo w domu. Wyjść i spotkać ludzi czy nie wyjść i mieć iluzoryczne wrażenie, że ta skrzynia z czarnym oknem, zastąpi mi coś. Że kilka wciśnięć w klawiszy, łażenie po forumach niewiadomego rodzaju...W końcu wybiegłam. Na szybko, na zimno. Wiedziałam, że zadzwonię. Chyba, że po drugiej stronie będzie nikt to wtedy pobiegnę przed siebie najszybciej jak tylko się da. Spokojny głos, którego już nawet nie pamiętałam wrył na miejscu. Ze można tak, kiedy czas ucieka. Można, jak zwykle z Jego miłością. Już się nie dziwię. To jedno zdanie"to nie jest normalne. A więc mój stan nie jest jakąś dziwną konstrukcją bezpodstawną. I historia o drzwiach. Może ja też powinnam pokazać, że tu ktoś mieszka. Na przykład ja. Ni mniej ni więcej. W moim ciele mieszkam ja. Jak długo można robić remont? Ulica była taka spokojna.
Jeśli rozmowy telefoniczne to tylko na otwartej przestrzeni, z widokiem na niebo, już wiem, nie wtedy, kiedy jest mi zimno. Komórka odrzuca. Na smsy odpowiadam 3 dni później, przypomina mi sie, że można się o to obrazić, wziąć za brak szacunku. Nie chce mi się. Kiedy tlyko pomyślę, że muszę wstukiwać...
Po powrocie do domu pierwszy raz odkąd przyszłam ze szkoły posprzątałam na biórku. Zaparzyłam herbatę, włączyłam świeczki, wypełniłam pokój mieszaniną żywej muzyki i powietrza. Namalowałam rysunek. Najładniejszy od pół roku. Jedyny. Tulipankowy. Tak. I wrócili. Przywieźli swoje doświadczenie tego, co już wiem. Teraz rozmawiam pisząc. Z ludźmi, którzy są ważni. Bo z miłością. Jego.
PS.Skąd pochodzi to zdjęcie?
Dodaj komentarz