• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Bez kategorii
    • Gdyby wiedział to, co wie...
    • Pośród ?
    • Słoneczna nadzieja
  • z naszego blogowiska
    • calaja
    • Carnation
    • Cici
    • Duszyczka
    • Innuś
    • Kobieta na krawędzi
    • Panna z rybnika
    • Pesta
    • Pika
    • Rebeliantka
    • Serduszko ma wielkie
    • Umcia-Kumcia
    • Zostań

Kolejne małe sprawozdanie z podróży.

Wróciłam. Lubię zaczynać tak notki. I niejedna ma właśnie takim swoje pierwsze zdanie. Tym razem mogę napisać, że wróciliśmy. A więc inaczej.

Małe sprostowanie odnośnie autostopu-tylko raz jechałam sama. Zawsze jeżdżę z moim M., a więc wierzę, że jestem bezpieczna. Jeśli chodzi o jakiś strach-boję się wypadku,który mógłby się przytrafić.

W Kra. mieliśmy dużo szczęścia. Pomijając fakt, że o 4. rano zmywałam jeszcze naczynia. Po 8. wylądowaliśmy na podrzeszowskiej stacji i podziwialiśmy ją przez godzinę. Następną godzinę spędziliśmy na obwodnicy Rzeszowa. Potem trafiliśmy do jarosławskiego centrum-niesamowite architektonicznie, potem na jedną z ulic Przemyśla. W Przemyślu szukaliśmy Biedronki, ale odłożyliśmy ją na granicę. Do granicy busikiem-takim za 2 zł. Ostatnie telefony i jesteśmy już na przejściu. Granica pusta-jesteśmy już po ukraińskiej stronie. A że było strasznie ciepło, to musiałam schowana za kurtką M. zmienić koszulkę. Ponieważ nie obowiązuje zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych w busiku do Lwowa pijemy piwo. Smakuje. Wieczór miał być spędzony we Lwowie-tego miasta nigdy dosyć, ale jednak z powodu tego, że akurat trafiliśmy w czas odjazdu pociągu-jedziemy. Robię to, co najbardziej lubię podczas jazdy pociągiem-śpię. Na wygodnym oparciu, oczywiście.

Najbardziej podobał mi się Zbaraż. Z tego powodu, że zaspaliśmy, pojechaliśmy taksówką-starą ładą, wyposażoną w nowy sprzęd elektroniczny i bardzo miękie i przyjemne w dotyku siedzenia. Zamek jako całość składa się z murów obronnych-wspięliśmy się na nie, żeby wyjść tylnym wyjściem, samego zamku z XVII wieku, pełniącego rolę muzeum. Kiedy weszliśmy na piętro tegoż muzeum, w powietrzu unosił się zapach kawy. Jedno z moich marzeń-wypić kawę w zamku. Mogą być nawet ruiny. Tylko kawa w małej filiżance... Następnie zeszliśmy do lochów. Lochy były nasze. Kanały i przejścia.

Jednego dnoia płynęliśmy nawet takim Titanikiem- kłęby dumy podczas startu podsuwały właśnie takie skojarzenia.

Boże Ciało było przesunięte na niedzielę, więc kiedy byliśmy już z powrotem we Lwowie, cho chwila uczestniczyliśmy w jakiejś procesji-nawet w tej katedralnej. Na obiad trafiliśmy do baru, który okazał się restauracją. Bardzo przyjemnie tam było,a potem z powrotem na busa do granicy. Przed granicą jeszcze skupowanie towarów do mrówkowania-dodatkowa forska zawsze się przyda.

Żeby było śmieszniej w drodze powrotnej znowu utknęliśmy w Rzeszowie. W Kra. o 2 w nocy i totalny brak siły na dojście do aka.

M. niósł mnie na rękach. Polubiłam go budzić i mówić mu dobranoc. Czekać aż przygotuje śniadanie, puszczać go na wyprawy w miasto, a kiedy szliśmy gdzieś razem, napoleońskim gestem pokażywać, że skręcamy. Pytać się, czy mu smakuje. Pić z nim piwo, prawie moczyć nogi w jeziorze, siedzieć na ławce, wracać późno.

Powrót do nauki. Aż się nie wierzy, że to ostani tydzień pierwszego roku.

12 czerwca 2007   Komentarze (7)
baranek
18 czerwca 2007 o 00:33
Pogratulować takiego wypadu. Ja jeszcze nigdy nie przekroczyłem wschodniej granicy naszego kraju. Ale z ludźmi z Ukrainy, Rosji i nie tylko miałem do czynienia i mam dobre wspomnienia. Chciałbym pojechać do Rosji, albo w jakieś inne miejsce, żeby uaktywnić na nowo mój język rosyjski ;-)
cici
13 czerwca 2007 o 16:45
hmm...takie wspomnienia zostaja na zawsze.... pozazdroscic, ze to dopiero koniec pierwszego roku, a juz za rok o tej porze bede pania mgr :/
poprostuola
13 czerwca 2007 o 14:06
jeszcze nie bylam na Ukrainie ale na pewno kiedys. fajnie tak we dwoje :) ja mam jeszcze troche do konca czerwca, pierwsza sesyja, oby udana, bo kurcze ciezko cos to wszystko widze... p.s. tez bym bardzo chciala takie wloski jak maja ;-)
rybniczanka
12 czerwca 2007 o 20:08
Nie ważne gdzie nie ważne jak ważne ze we dwoje, prawda? :)
K*
12 czerwca 2007 o 17:56
Ja też poczułam się zabrana w podróż w okolice naszej wschodniej granicy:-) Piękna podróż i piękne miejsca.../ świetne zdjęcie
indywidualistka
12 czerwca 2007 o 15:39
piękna wycieczka i te wszystkie miejsca dobrze znane, o których pisałaś. Miło, że ktoś i mnie przynajmniej w ten sposób zabiera w podróż ;) dziękuję :) .......a u mnie ...niestety dalej jest poniedziałek.....
pika
12 czerwca 2007 o 13:35
Bardzo chcialabym pojechac do Lwowa, slyszalam, ze to wyjatkowo piekne miasto...

Dodaj komentarz

Moje | Blogi