• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Bez kategorii
    • Gdyby wiedział to, co wie...
    • Pośród ?
    • Słoneczna nadzieja
  • z naszego blogowiska
    • calaja
    • Carnation
    • Cici
    • Duszyczka
    • Innuś
    • Kobieta na krawędzi
    • Panna z rybnika
    • Pesta
    • Pika
    • Rebeliantka
    • Serduszko ma wielkie
    • Umcia-Kumcia
    • Zostań

Kurs.

Jakoś tak się złożyło, nie nie przez przypadek-zaistniały okoliczności, które nadają życiu sens, w każdym bądź razie, tuż po moim morskim pobycie, wzięłam udział w żeglarskim kursie p.t. "Kurs na miłość". Zaczął się w niedzielę w której po przespaniu w nocy dwóch godzin w bardzo napiętym planie dnia, w każdych chwilach przerwy zaliczałam senne jak to ja nazywałam "zgony za zgonami". W pewien sposób ziściło się moje marzenie-kiedy spałam robiono mi zdjęcia. Okazało się, że mam pełną świadomość moich pozycji sennych. Próbuję to sobie wszystko poukładać. Zacznę pisać rzeczy w kolejności dla mnie najważniejszych. Są takie rozmowy, które uskrzydlają, dają radość życia. Pobyt w naszej przystani zaowocował kilkoma takimi. Najważniejszą była rozmowa z b. NieTeraz. Bardzo czekałam na jego przyjazd. To była niesamowita radość go zobaczyć. Człowiek ten posiada charakter i sposób mówienia, który mnie zadziwia. Dziwnie się czułam idąc jakąś chwilę po prostu za nim, mimo mojego ponad 1,7m czułam się taka malutka. Usiedliśmy sobie na betonie pod murkiem i zaczęliśmy rozmawiać. To dziwne, ale w naszych pytaniach o własną teraźniejszość i przyłość wyczuwałam troskę. Zapytał mnie czy cieszysz się swoim życiem. Odpowiedziałam, że zalezy. Mówił do mnie jakby się zastanawiał jakich słów użyć. Nazwał mnie człowiekiem w drodze. Wymienialiśmy się opisami posiadanych blizn. W niezauważony sposób minęło ponad dwie godziny. Jeszcze byla druga rozmowa, która tylko utwierdziła moje poglady(?) zastrzeżenia względem siebie. Cały trik polega na tym, że lubię znaczy muszę się przed kimś zobowiązywać, że to i to w sobie naprawię. Wtedy szybciej się wywiązuję z obietnic. Oprócz tego wieczory spędzone na rozmowach z Przyjaciółką. Takich naprawdę poważnych i głębokich. Uświadamianie sobie nawzajem i doświadczanie, że dobrze jest kogoś mieć. Choćby żeby mieć kogo słuchać. Wracając do samego kursu.
Kurs na miłość poznać musisz. Lata Twoje przemijają.

Zakochanie. Coś, czego każdy doświadczył. Zależy od wieku od stopnia zaawansowania i odwzajemnienia. Buduje miłość albo niszczy uczucia. Rozmawialiśmy i nam wmawiano. Trzeba dobrze przeżyć i czasami choć na chwilęzdjąć klapki z oczu.

Narzeczeństwo. pierwszy poziom teoretyzowania. Okres budowania Miłości z tym właśnie człowiekiem. Poznawania jego sposobu myślenia, zwyczajów rodzinnych, próba zapewnienia sobie nawzajem stabilności na później, choćby prezed podjęcie pracy mającej zapewnić przyszły wynajem mieszkania. Okres, kiedy już po opadnięciu trochę uczuć, nalezy zbadać poziom szacunku i zaufania.

Małżeństwo. Trójkąt oświęcony obecnością Boga-statystycznie rzadsza myśl o rozwodach, pozostaje słowo dane drugiemu człowiekowi w obliczu Najwyższego.

Rodzicielstwo. Najtrudniejsze. Bardzo trudno zrozumieć człowieka jeszcze nieuksztaltowanego, ktory sam siebie nie rozumie.

Wieczorem koncerty. Wnioski: reggae powinno się moim zdaniem słuchać przy ognisku, Raz Dwa Trzy nie powinno mieć koncertów, bo wtedy niektórym robi się smutno. Ten zespół dobrze jest słuchać w samotności. Niektórzy wokaliści, mimo że się ich wywołuje aż do zdarcia gardła nie wychodzą na scenę na więcej niż jedną piosenkę. Poznałam przeóbkę Nirvany lepszą od oryginału.

O mnie: Aby się umyć potrafię wstać o 5 rano. W dodatku umyć się zmną wodą. Teraz w dalszym ciągu biorę zimny prysznic. Odzwyczaiłam się od picia kawy. Mój organizm jeszcze nie. Układam bałagan we mnie. Spotkało mnie niepowodzenie. Mój plan na życie jest w stanie conajmniej zawieszenia. Nie mam awaryjnego. Na razie po prostu zaufałam.

M. w Hiszp. Nie myślałam, że odległość, że nie widzenie czyjejś twarzy wypowiadającej te, a nie inne słowa może tyle zmienić. Ciągle się zastanawiam, mam wątpliwości, które za wszelką cenę staram się nie przesłać za granicę. Jeśli chodzi o jego wyjazd moim zdaniem był to najgorszy okres z możliwych. Być może będzie trwał aż do przyszłego roku i dłużej.

Co jest w życiu ważne? Jak nie uciekać?

Spowiedź na zielonej trawce.

23 lipca 2007   Komentarze (10)
moje  
Dotyk_Anioła
25 lipca 2007 o 20:40
Zazdroszczę szablonu... Upatrzyłam sobie na tej stronie jeden... Ale nie potrafię wstawić... :(.
pfi
25 lipca 2007 o 19:49
nie czaje, po prostu nie czaje jak wy te szblony wstawiacie ;D a do milosci, zauroczenia podchodze z dystansem i juz dawno do nikogo nic nie czulam przez to ze wmawiam sobie ze faceci to chuje;/
ambi
25 lipca 2007 o 18:54
:) tak jakos wyszlo.. nowy wizerunek blogow.. nowe zycie.. przynajmniej cos sie dzieje..
ja do Ciebie czasem zaglądam.. ale trudno mi komentowac.. nie wiem czemu.. czasem jak dla mnie - za madrze piszesz :D a raczej.. calkiem inaczej myslisz ode mnie.. i nie wiem czy moje komentarze cokolwiek mogą wniesc ;>
pozdr: Ambi / KiziaM
carnation
24 lipca 2007 o 19:22
jestem! :) nareszcie moge dodawac komentarze, wiec bede wpadac jak najczesciej :)
stay-away
24 lipca 2007 o 10:28
Dla mnie ważne w życiu jest to by nie postępować wbrew sobie a podjęte decyzje nie były krzywdzące dla innych...
Jak nie uciekać? Trudne pytanie...
InnaM
24 lipca 2007 o 10:09
Rege przy ognisku może być, ale tylko pod warunkiem, że znajdzie się tam miejsce do tańca ;)
moje
23 lipca 2007 o 23:34
Serducho, a właśnie że w sandałach z pewnością po obu stronach nóg.
serducho
23 lipca 2007 o 23:22
ostatnie zdanie sprawilo ze tak zatesknilam... spowiedz na trawce... konfesjonal w trampkach... :)
linka-1
23 lipca 2007 o 22:05
Takich okoliczności można tylko życzyć tym, którzy chwilowo nie dostrzegają sensu życia...
Cieszę się, że tylu wspaniałych ludzi wokół Ciebie, z którymi możesz szczerze porozmawiać i z którymi tak dobrze się rozumiesz. Kurs na miłość... Przedstawiłaś to w taki sposób, że mnie bardzo zainteresowało :).
Ojej, gdzież ten M. wywędrował!
cici
23 lipca 2007 o 21:59
dasz rade :)
pierwsze slysze o czyms takim jak kurs na milosc... ale brzmi ciekawie

Dodaj komentarz

Moje | Blogi