Mój.
Przyzwyczaić się nie mogę, że Cię mam.
Dzisiaj musi być zapamiętane. Czy nie najwięcej czasu obok M. Może ja też, tak jak ów z kilku pięter niżej, powinnam zacząć lubić niedziele? Urodzinowa niedziela M., którą spędził ze mną.
W kinie widziałam film, na którym płakałam. Później mu przyznałam się do tego. „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”. Podobał mi się. Budowę miał prawie klamrową, oparty na dialogu między osobami, coś w rodzaju sesji terapeutycznej ojca i syna. Niedociągnięciem jest nie pokazanie dalszych losów żony Adama.
Po tym filmie zapadła wtulona cisza. Później prawie padał deszcz. Jeszcze w kościele na mszy to ciepło w serduszku, to patrzenie na Jezusa w białym okrągłym płatku na ołtarzu w niedzielę Miłosierdzia.
Polubiłam autobusy, te długie, tą tylną szybę. Lubię drzewo pod moim domem. Nawet moje piętro. A najbardziej oczy i uśmiech, to co zostanie tylko moje.
I to, że jeżeli nawet kiedyś ktoś z nas wyrządzi komuś krzywdę większą niż ten drugi, to ta radość, te wspomnienia, które już mam…
Ja o tym pisać nie umiem.
„Kiedy został mi tylko twój zapach…”
Dobranoc.
Niedziela Miłosierdzia- wyspowiadałem się i od razu lżej :)
Usmiecham sie :)
Dodaj komentarz