moje myśli
phii...kolejna niedziela poszła sobie gdzieś i znów pójdę spaćz poczuciem niewykorzystania czasu...chociaż idąc sobie z piekarni spotkałam trzech napitych panów w wieku ok.24 lat(tak przypuszczam) powiedzieli mi coś, co ja wiem,ale nie umiałam dzisiaj wykorzystać:życie jest jakie jest,ale na pewno piękne od dłuższego czasu próbuje siebie do tego przekonać,ale czasem z marnym skutkiem, czasem wręcz o tym zapominam.no bo w sumie to ja mam wszystko, co może być potrzebne do szczęśćia:zdrowie,kasę ludzi, którym ufam(kilku co prawda,ale też coś),gg,mądrą(czasem) głowę, potrafię się cieszyć z drobiazgów( co prawda czasem, ale to też coś), mam śmierdziela, który się zawsze do mnie wtula,(może powinnam to wymienić wcześniej) mam rodziców, którzy praktycznie zawsze mnie rozumieją, mam kaktuski, które rosną szybciej niż powinne,mam misia, który przypomina mi różne chwile mojego życia...mam dużo rzeczy potrzebnych do szczęścia
chociaż poczucie zmarnowanego wochenendu pozosatje nadal.
troszke mi co prawda brakowało mateuszka, cupryna, sunnyiego,gwardzistki(ale toche mniej)ani i asi...chcoaiż co znaczy brakowało mi ich?? na pewno nie to,że nie mogę bez nich żyć...jest mało osób o których mogę powiedzieć właśnie tak...np.
alek(moja pierwsza i na prawdę długotrwała miłosć ok.3 lat to dużo jak na mnie...miałam wtedy 11 lat...mieszkaliśmy w jednym bloku...mam bliznę na plecach po jednej zabawie:] próbowaliśmy się ścigać, aj a się wywaliłam :) nie mam pojęcia co z nim jest i na jakiego człowieka wyrósł...przez jakiś czas teraz już zapomniałam jak wygląda,ale ostatnio przymykając oczy zobaczyłam jego twarz i od razu dzień stał się piekny)
olek (mój best friend, straszy o 5 lat kuzyn, przez rok mieszkaliśmy sobie razem u mojej babci...całkiem fajnie tak dzielić obowiązki, gotować, prać...żartowałam wtedy( a dzijsa żałuję)ŻE ZNAM JUŻ JEDYNEGO MOŻLIWEGO KANDYDATA NA MĘZA, TYLKO,ŻE TO MAŁŻEŃSTWO NIE BYŁO, NIE JEST MOŻLIWE(KOLIGACJE RODZINNE:(()obydwu ich nie widziałam przez ostatnie dwa lata, co chwilami doprowadza mnie od rozpaczy...ale naukę drugiego stosuje nadal i coraz jaśniej pojmuję jego zachowanie.gdybyśmy żyli w średniowieczu mogłabym powiedzieć,że jest moim mistrzem...TYLE RZECZY DOKONALIŚMY RAZEM :] a ile wagaróff :]
listę te ukończę kiedyś później
wniosek:mimo że ma dużo rzeczy potrzebnych normalnie do szczęscia brakuje mi kilku osób do tego,żeby ciągle być jupim nie zważając na nic!!!!
Dodaj komentarz