Myślenie...
Dzień się zaczął. Udawałam, że jeszcze śpię. W domu było cicho. Do pokoju weszła mama. Schyliła się nade mną i przytuliła mnie, a potem dała buziaka. I powiedziała-Te moje dzieci, to takie śpiochy są. A mi zrobiło się tak przyjemnie z tego, że jestem jej dzieckiem....Potem obudził mnie Darek. Wzięłam go na ręce. Mama wyszła z łazienki i powiedziała, że idziemy do kościoła. Mi się coś śniło, nie lubię, kiedy mi się coś sni. Zawsze wtedy w nocy muszę wymyslać jakieś ciekawe zakończenie dla snu i się męczę, a nie odpoczywam. Dlatego też nie chciałam nigdzie wychodzić. Ale warto było. W drodze powrotnej dumnie pchałam wózek z ukołysanym organną muzyką Darkiem. Wieczorem przypomniałam tacie, że go kocham i że byłoby mi troszkę przykro, że najechałabym mu na stopę stołem.
To był bardzo rodzinny dzień. Może i troszkę się wynudziłam, ale przeczytałam 3 książki, wszytskie dostępne na onecie artykuły z "Charakterów" na temat relacji i uczuć(archiwum sięgało 2003roku). Czytałam o Katarzynie II(nie polubiłam jej odkąd dowiedziałam się, że istaniała). I oglądałam mój ulubiony film -Trzech muszkieterów. Kiedyś, bardzo dawno temu może jak miałam 9 lat przeczytałam wszystkie książki Dumasa. A pisał opasłe tomiska. Gdybym miała jakikolwiek wybór, to chciałabym żyć w oświeconej Francji będąc mężczyzną. Albo może w absolutyzmie?Choć w Wersalu i ceremonie Ludwika XIV? I brać udział w pojedynkach. I wielka miłość do damy w gorsecie i w tak długiej sukni, że nawet kostek nie widać...Jazda na białym koniu...Rozmarzyłam się...
Jeżeli ludzie potrafią myśleć, że od nich zależy ich własne życie, to dlaczego rozpatrują tylko porażki wpędzając siebie z podły humor i depresje? Skoro równie dobrze mogą tworzyć własne sukcesy. Może nie spektakularne, ale sprawiające przyjemność, choćby drobną?
Spotkaliśmy wrogów i okazało się, że to my nimi jesteśmy.
pozdrawiam...
Dodaj komentarz