• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Bez kategorii
    • Gdyby wiedział to, co wie...
    • Pośród ?
    • Słoneczna nadzieja
  • z naszego blogowiska
    • calaja
    • Carnation
    • Cici
    • Duszyczka
    • Innuś
    • Kobieta na krawędzi
    • Panna z rybnika
    • Pesta
    • Pika
    • Rebeliantka
    • Serduszko ma wielkie
    • Umcia-Kumcia
    • Zostań

"Nam strzelać nie kazano"

Droga na tamtą stronę rzeczywistości upłynęła bardzo szybko. Bywały momenty, kiedy podobała mi się ta atmosfera beztroski i głośnej muzyki w głośnikach i nocnie mijanych miast. I rozmowy- no, myślałam później trochę o tym. Najgorsze było to, że ciągle siebie prowadziłam na niechciane tematy, bo odłaniałam przypadkiem rzeczy, które mnie bolą. Przypadkiem-bo to następne pytania przywoływały te myśli, których nie chciałam. Ale potem było fajnie. I atmosfera taka już śpiąca, kiedy była, ale i tak wiedziałam, że z dobrym kierowcą jadę.

I choć potem nie miało mnie spotkać nic złego, to trafiła mi się rzecz, z gatunku tych, które się przytrafiają tylko mi. Zaowocowało to strachem, na szczęście, bezpodstawnym.

Sedno wyprawy miało miejsce w poniedziałek.

Przywitał mnie pocałunkiem Judasza. Ot, skurwysyn jeden. Zachowywałam się jakby sprawa nie dotyczyła mnie. Można to porównać do pojedynku na szpady, bo choć on spodziewał się, że jegoż słowa będę jeść mu z ręki, to wywodziłam go z siebie jegoż własnymi słowami. Tu się spisałam. Nie, ja spodziewam się jego zemsty, bo to człowiek innego pokroju niż ja. Co jest dziwne. Nie żywię do niego urazy, niech idzie swoją drogą. Niech nie rzuca we mnie nienawiścią, to ja w niego nie będę ironią, niech nie obraża, to się więcej nie spotkamy. Dwa spotkania na dziesiąciolecie to właśnie o te dwa za dużo.

Nas nauczono. Trzeba zapomnieć,
żeby nie umrzeć rojąc to wszystko.
Wstajemy nocą. Ciemno jest, ślisko.
Szukamy serca - bierzemy w rękę,

bo wojny są między ludźmi...

A potem msza. Spodobała mi sie bardzo, bo zdążyłam przemyśleć, przebrnąć, poukładać, nabrać sił życia i...zaufać.

Z krzyżem na drogę rozpoczęłam powrót. I jestem. Nie jadłam 18 godzin, spałam 4. Wróciłam.

Pierwsze, to telefon do Mamy. Że wróciłam nie na szczycie. Tęsknię za Małym. Zaczyna już mówić. Ach, żeby się we mnie wtulił!

Trochę mi jednak tak "nijako", że w stosunku do mnie-ja pokojowe dziewczę jestem-wyciągnięto artylerię tego typu.

14 listopada 2006   Komentarze (6)
cici
15 listopada 2006 o 13:59
i dobrze, ze pokojowe
kaisa
15 listopada 2006 o 10:23
śpię zawsze 4 godziny, gdy mam problemy. przeważnie miłosne. to takie minimum. ale już bez dygresji: skurwysynów unikamy jak osób chorych na ospę, której się jeszcze nie przeszło;)
among
15 listopada 2006 o 09:14
mialam się juz rozpisac ale czytając komentarz \"kaloryfera\" dokładnie...zgadzam sie w 100 porcentach.
kaloryfer
14 listopada 2006 o 23:10
bo pokój to coś więcej, niż tylko brak wojny.
serducho
14 listopada 2006 o 21:40
zycie sklada sie z rozmaitych spotkan... jedne radosne... inne smutne... sa i takie ktore burza w nas swiat...
wazne zeby potem poskladac sie do tzw kupy i isc dalej... na spotkanie innych...
*linka*
14 listopada 2006 o 20:13
Ojej... I co ja niby mogłabym napisać po przeczytaniu tej notki :P? Może powiem tylko tyle, że użyte akurat przez Ciebie słowo \"skurwysyn\" mocno mną wstrząsnęło. Może lepiej unikaj ludzi jego pokroju... Po co się niepotrzebnie denerwować. Ale przede wszystkim zacznij się racjonalnie odżywiać, kobieto :>!

Dodaj komentarz

Moje | Blogi