Niedziela.
Niedziele były postrzegane jako nudne i spokojne. No bo praktycznie do godziny 18 tak było i tym razem. O 18.20 z K. umówiona na dola na wspólnomszopójście. Nie było go. jak się okazało czekał na przystanku, a autobus zdążył ucicec. Bo K. zakwasy ma. No nic, że świadomością, że się spóźnimy staliśmy następne 11 minut na tym przestanku. Potem w autobusie chciałam się podzielić tą wieścią z M. pisząc do niego esa, ale mi się znudziło. Potem szliśmy przez park ściażkami odrobinę po omacku. K. opowiadał trovchę o swojej klasie, którą miałam okazję poznać. Podzieliłam się z nim moim odkryciem, że najtańszym sposobem antykoncepcji jest bezpłodny mąż. Później K. się potknął-i jego zakwasy się odezwały. I trzeba było czekać aż odsapnie. Ale zdążyliśmy na przedczytaniem, bo jeszcze pieśni do Ducha były. I niefortunnie wybrałam ławkę, bo pani nie chciała się posunąć i trzeba było się gnieść. A jak patrzyłam z jakim namaszczeniem K. wstaje i siada, to było mi go szkoda, zresztą każdy kto miał powazne zakwasy to wie. A w kazaniu było o ptasim mleczku->bo najpierw się je czekoladę. Ale ogólnie to kazanie było o uczuciach. Jak wychodziliśmy z kościoła, to powiedziałam K. że dzisiaj jest dzień, kiedy go lubię najbardziej. Potem szliśmy na autobus opowiadalam mu, co zdarzyło się ostatnim czasem. trochę śmiesznie było. Potem na przystanku o wizualizacjach i m. in. o tym, że ja w windzie myję zęby, bo tam takie duuże lustro jest. A nieprawda, bo łazienkę mam stale wolną. Ale w ogóle taka wesoła się czułam i wolna. Potem poslziśmy na spacer dookoła osiedla w sumie gadając nawet trochę naprzemian. Bo ja opdobno nigdy nie chcę iść do domu. I kiedy my tak gadu-gadu, niedziela przecież kojarzyła się z telefonami od mamy. I kiedy ja chcę sprawdzić czy dzwoniła...okazuje się, że telefonu nie ma. To było już trzy godziny później.Taka panika z mojej strony. "K., ale pamiętasz, kiedy ja miałam ręce w kieszeni? Bo wtedy już były puste. Gdzie on może być?" No i sprawdzanie w autobusach. Z jednego wyskakiwaliśmy, to ja zdażyłam, ale K. trochę rękę przytrzasło(ale on nadal mnie lubi), później na następny przystanek przyjeżdża drugi autobus i ja iegiem, a on z tymi zakwasami za mną. No i sprawdzam czy jest. Nie ma. A taka dziewczyna się pyta czy szukam phona, a ja, że no tak. I miała go biletosprawdzaczka, a to był jej ostatni kurs. I mi oddała. I ja chyba jestem głupia, bo mam szczęście, ale nadal nie umiem w to uwierzyć. Fakt, że gubiłam go już dwa razy i znalazłam. Chyba św. Antoni mnie lubi. Potem jeszcze suzkaliśmy niegazowanej wody. I tak chodnikiemprzebiegła czarny kot. K. do mnie"Wierzysz w przesądy?" Ja;"Nie, ale M. zawsze przechodzi w takich sytuacjach pierwszy". Wracaliśmy już na dobre do domu, bo K. to mój sąsiad. No i jako nagrodę za te wszytskie troski, pomyślałam, że Twist się przyda. On: ale caly czas mówiłaś o piwie. No i z tym Twistem w buzi-"wiesz, ale ja Cuie jednak lubię" I K. się zaksztusił. A ja w śmiech. I póxniej jeszcze było wciągaj, wciągaj. I kolejna wizualizacja. A teraz siedzę w domu, ręce już nie są przemarznięte. Uf...
I pomyśleć, że tej nocy cały sen, który pamietam to tango z Moulin Rouge El tango de Roxanne, i że budziłam się w nocy ze słowami tej pieśni, a tam taki zgiełk.
Ale pryznajmniej śmiesznie było.
I bliscy ludzie są jak ulubione gwiazdy. Kiedy znikają można poszukać następnej, ale to już nie będzie taka sama...
a z tym okiem to jak Cie bolec bedzie z tydzien to idz idz i nie zwlekaj, wzrok jest bardzo wazny miśku! I najlepiejw niedziele sie wybrac tak jak ja- na izbe przyjec do szpitala, bez kolejek, bez rejestracji, bez klopotow :)
Moulin Rouge uwielbiam :)
Ach, biedny ten K. :>. Musiał za Tobą biegać do autobusów, jak tak bardzo cierpiał :P.
A jeśli chodzi o ten telefon, masz niesamowite szczęście :). I myślę, że nie tylko św. Antoni Cię lubi i sprzyja Twojej osobie :).
Dodaj komentarz