Niedziela, szczęście, czas.
Najbardziej nie lubię niedziel i poniedziałków. Może i powinnam. Ale wtedy czas szczególnie szybko płynie, a ja dowiaduję się jak wiele nie umiem. Po rozmowie z ludźmi dosżłam do wniosku, że osiadam na mieliźnie, a ludzi w okół mnie nigdy nie zrozumiem. Męczy mnie też ciągłe dawanie sobie obietnic i potem nie nadążanie z ich wypełnianiem. Położyć sie i zapomnieć. A jak mi się nie uda? Nie uda mi się to, na co tak liczę? I po co się oszukiwać, jakoś dążyć do szczęścia? Może ono nie jest wpisane w scenariusz życia? Może biegnąc za nim gubi się bardzo wiele innych rzeczy?
I czuję jak oszukiwałam się myśląc, że coś robię dobrze i właściwie. A ten Turnau wywołany z pamieci mówi, że "zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze" A ja bym mu powiedziała, że tak nie idzie, ze wtedy byłoby za prosto. Że wtedy, kiedy mieliśmy naprawdę okazję być szczęśliwymi, to nikt z nas nie wiedział czym jest szczęście. Wrócić do dzieciństwa, tam było tak bezpiecznie. Nie musieć odpowiadać za to, co się czuje i czego nie. Nie śpieszyć się i nie bać się czasu. Bo on jest najstraszniejszy.
1. jeśli masz coś zrobić pojutrze, zrób to dzisiaj, będzieśz mieć dwa dni wolnego.
2. jeśli zaś wiesz, że nie zrobisz czegoś na jutro to nie katuj się tym, bo i tak będziesz mieć wyrzuty sumienia, a spieprzysz sobie dzionek.
Pozdrawiam i pozytywnego podejścia życzę :)
Pozdrawiam...:)
A dzieciństwo nie zawsze bezpieczne jest.
a czas mozna zatrzymac... chociazby wracajac do wspomnien :)
nienadazanie z wypelnianiem obietnic... nie no - jak ja, zupelnie jak ja! [ale mam tak jedynie w sprawach szkolnych :D]
pewnie ze szczescie trzeba gonic! nic samo nie przychodzi :) moze nawet wczesniej trzeba troche stracic, zeby je miec
Dodaj komentarz