Niedzielnie.
Przechodząc obok położył mi rękę na ramieniu w geście przywitania. Z dobrym uśmiechem. Nie wiem czy to przez tamten tydzień, czy może przez ten jeden wieczór, kiedy siedzieliśmy we czwórkę słuchając historię tamtej Pani, kiedy potrochu odkrywaliśmy jaki on jest, a może to on nas odkrywał, może właśnie dlatego nazwał M. Moim Kamyczkiem, tylko my wiedzieliśmy o co chodzi. Może dlatego zgodził się wstać o 3 wtedy?
Drugi człowiek kryje w sobie taki skarb, którego najczęściej się nie spodziewasz.
Znowu będę w pociągu...na szczęście na krótko.
Na krakowskich targach staroci kupiłam pudło gitary. Może wreszcie się nie poddam i nauczę się jakoś bardziej porządniej brzdękać? Zresztą, wszyscy wędrowcy mieli gitary. To i ja też. Celowo nie użyłam formy wędrowniczki, bo ich i mniej, i kojarzą mi się z piosenką Kultu.
Dodaj komentarz