Pisanie.
Miałam niewiele ponad 5 lat. Zapadał letni wieczór. Trzeba przyznać, że nasze podwórko było piękne latem-wierzby, kasztany, klony a pomiędzy nimi porozsypywane huśtawki. Z okna widziałam następny blok, w oknach którego odbijało się zachodzące słońce. Wtedy pamiętam był już wieczór. Księżyc był taki...teraz bym powiedziała romantyczny...taki ni to flirtujący, ni to zamyślony. Wtedy potrzebowałam na to więcej słów i to chyba był pierwszy raz kiedy coś napisałam z tego, co mi się umyśliło. Czytać też wtedy strasznie lubiłam. Szybko mi to szło, dlatego przeczytałam wszystkie dostępne w bibliotece bajki-zajęło mi to jakieś dwa lata. Żadnej nie pamiętałam, wszystkie kończyły się dobrze, każda droga miała dwa rozwidlenia, trzeba było wybrać jedno, żeby przeżyć. Potem pisało mi się już zawsze. Nigdy tak bardzo regularnie-wszak wtedy miałam do dyspozycji wyłącznie kartkę i długopis, a dużo napisać w takich układach nie można, bo boli ręka. Tylko raz przeczytałam od początku do końca jeden z pamiętniczków. Czego się nauczyłam to nie pisać w złości o ludziach. Zresztą, jak teraz widać, o ludziach innych piszę bardzo mało. Człowiek to taka szkatułka-niewiadomo jak ja nieść i co cennego jest w środku, żeby nie upuścić. Potem jeszcze układało mi się słowa obok siebie. Kiedyś nawet nazywałam to wierszami, ale teraz nie-to tylko słowa tęsknoty i żal na świat, nic szczególnego, każdy to ma. Bardzo często piszę listy. Właściwie to gdzieś od 10 lat, a tak regularnie od 6. Mój najdłuższy miał 16 kartek. Nietrudno się domyślić, że do przyjaciela.
Nie umiem nie pisać. Prześladują mnie myśli. Mam ich za dużo, trzeba wyrzucać. Jeśli ich nie mam, to znaczy, że dzieje się coś złego. Nie znajduję siebie w sobie. Jest bez-myśl.
Pozdrawiam!:)
Ale Ty Maju czytaj ,mądrym życiowo człowiekiem będziesz. Z książek można wiele się nauczyć. I pisz...od tego są blogi ;)
Choćby Ciebie.
I Dostojewskiego.
Dodaj komentarz