Pora drobnostek.
Nadeszła pora stwierdzania faktów. W mieszkaniu nie pali się ani jedna żarówka. W głośniakch rozbrzmiewa delikatna muzyka wieczorową porą. Bez wątpienia jestem szczęśliwa. Zabawne, że może to być sprawa kilku ocen zwracających z honorem wiarę w siebie i własne możliwości, ale na pewno nie tylko. Pierwszy raz jest tak, że nieobecność rodziców nie przygniata ciężarem, nie nakłania do bałaganu zwalającego się na głowę. Jest zupełnie inaczej. Robię to, co jest potrzebne i próbuję nowych rzeczy. Kombinuję potrawy i środki finansowe. Do czwartku zostało 1,60 w sam raz na nowe pół chleba. Dżem na szczescie mama w tamtym roku robiła.
Myślałam jeszcze nad zmianą fryzury. Coś wygodnego, ale i charakterystycznego. Bo faktycznie, moja grzywka...hmmm wyróżnia się, ale napewno jakimś nieładem.
I nawet nie o tym miałam. Ale to za chwilę. Bo teraz chcę napisać, że wczorajsza noc skąpała mnie w modernizmie. Nie muszę mówić, że się zakochałam jeszcze bardziej. Choć determinizm wyniszcza. Aczkolwiek człowiek jest istotą wielokrotnie złożoną, co próbowałam metaforycznie przedstawić na sobie. Ciekawe, jak można opisać siebie wychwytując największą cześć jedynej prawdy. I żeby opis był aktualny na więcej niż jeden dzień. Bo wszystko zmienia od wewnątrz.
Teraz...Kiedy się przyglądam sobie z boku (o ile to możliwe) zastanawiam się, nie za dużo we mnie egoizmu? To tak trudno opisać. Boję się przywiązania do człowieka, więc dwbam tylko o siebie, nie lubię też narzucać innym swoją wolę, ale to nie tak, że jestem uległa, czasem uwielbiam, ale to zależy od człowieka. No i właśnie to mnie w pewien sposób nie pokoi. Chciałoby się powiedzieć: nie widzisz jaka jestem? Przecież najlepiej nam się rozmawia, kiedy jest mi źle i własnie coś od Ciebie potrzebuję. Nie mów mi więc, że mnie lubisz. To nie może być prawda. A później myślę jeszcze inaczej, że mogłabym nawet słowem, jak jakimś narzędziem.
I jestem na pewno w gorącej wodzie kąpana. Bo jak coś jest, to tak przynajmniej powinno być. Nie inaczej. A jeśli inaczej, to muszę mieć czas na przemyślenie i zaakceptowanie tego. Czasem tak jest źle.
Ale dzisiaj jeszcze szczęśliwa. Tak bardzo. Nawet bez powodu. Nie było gwiazd z nieba, bukietu róż i tak dalej. Ale jestem. Choć przypominaćby to mogło wmawianie sobie, powtarzam natrętnie, żeby pamiętać, że się nie żalę, że łapię chwilę, ze cieszę się z drobnostek. Bo umiem. Już.
Samotność wykańcza, obydwoje wiemy. A tak w ogóle to chyba każdy jest w jakimś stopniu egoistą, a nie wiem czy ty jesteś na tyle, bo to w ogóle rozważać.
Dodaj komentarz