Prosto marsz!
Umówiłam się na przejażdżkę. To znaczy jeszcze nie wiem na kiedy. Z Grześkiem. A wszystko dlatego, że jego autko ma kolor pomarańczowy-czyli taki, jaki chcę mieć. Powstał nawet plan wykończenia chłopaka i potem odebrania mu samochodu. Ale sądzę, że do tego jednak nie dojdzie.
Na w-fie kazali mi przejść się po ławeczce i wykonywać na niej akrobatyczne figury. Potem jeszcze różne mostki i przewroty. Mi, która w ustach wciąż ma smak wczorajszego wina, choć to nie to? Jak to dobrze, że ten tydzień zaczął się od środy. Ponoć wyglądałam dzisiaj na szcześliwą. A nic się nie stało. Miałabym guza(kto szuka, ten ma) - rozmarzyłam się na tyle, że prawie bym weszła w latarnię. W celu przytycia wyeliminowałam z mojej diety to wszytsko, co powinni jeść pragnący schudnąć. Czekam na rezulaty.
A teraz zatopię się w książce, która napawa nadzieją.
Dodaj komentarz