Przed.
Kiedy ja tam przyszłam, klatka była rozszarpana. Usiadłam i zaczęłam płakać. Pomyślałam, że to jakieś fatum, ale od razu, jak to ja zaczęłam go szukać. Jeszcze łzy nie obeschły, a zauważyłam, gdzie się ukrywa. Bał się na tyle, że uciekał przede mną. Ale kiedy już wreszcie miałam go w ręce, idąc z nim w mojej koszuli nocnej, nie odczuwałam chłodu, ani gryzień komarów.
Następnego dnia, Śmierdziel jakby zaczął życie na nowo, był bardziej żywy, niż kiedykolwiek, jadł nawet jeżyny.
Więc ja i mój podopieczny wiemy jak to jest prawie już nie być.
Wczoraj, kiedy wracałam, myślałam tylko, żeby dojść do tego pokoju i się upić. Potem, uznałam to za nierealne, i w związku z dzisiejszym wyjazdem, i w związku z tym, że to nie pomoże zapomnieć.
Siedziałam na przystanku, kiedy przyszła taka rodzinka:mąż, żona i mama któregoś z nich. Zastanawiałam się, kto w tej trójce najbardziej dyryguje resztą.POtem obie panie o coś się mnie spytały, a kiedy zostawili babcię na przystanku, to wywiązała się między nami rozmowa. Matka dzieci wykształconych przez UJ, jej córka też zakończyła rusycystykę, więc pani powiedziała,że z moim wyborem nie jest tak źle.O tym, jak jej syn sał na dworcu, bo zagubili mu podanie o akademik i kilka innych ciekawych rzeczy.Wcześniej jechałam stopem ze wsi do wsi, pierwszy raz sama, a tamten pan był jakiś taki zamyślony, ze omało mi z torbą w bagażniku nie odjechał!
Lubię rozmawiać ze starszymi ludźmi, kiedy jeździmy stopem, poznajemy tych, którym bardziej się udało i tych, którym mniej.
Ale dzisiejsza podróż będzie tradycyjna, przez Kraków i dalej.
Do czego? dokąd? zaprowadzi.
Piję poranne łyki kawy, za chwilę wychodzę.
Dodaj komentarz