przemyślenia.
Nie wiem dlaczego, ale dla mnie już po świętach. Jeszcze tylko kilka pójść do kościoła...Ja wczoraj uparcie powtarzając za panem Cogito:
Nie powinien przysyłać syna
zbyt wielu widziało
przebite dłonie syna
jego zwykłą skórę
Co byłoby gdyby nie posłał? Gdzie znaleźć jakiś cel?Podziękowałam mu jeszcze raz w myślach, że mnie przekonał do tego, że Bóg kocha pomimo wszystko. Dla samej przyjemności Ojca.
Wigilia...na szczęście najpiękniejszą wigilię mam juz za sobą i nie muszę oczekiwać z nadzieją tego czasu, może to ta. Wtedy naprawdę...tak, byłam jeszcze dzieckiem, była noc i gwiazdy, i słowa...Wczoraj było tak po prostu, zwyczajnie Choć z drugiej strony- Darek miał półrodziny, dzielił się nieświadomie opłatkiem...
Poszłam na pasterkę jako element służby liturgicznej. Trochę się zapomniałam. Cieszyłam się, że widzę. Na mszy prawiebym płakała-pomyślałam:głupia, nie płacz, dzisiaj płacze się tylko ze szczęścia, więc ty nie możesz. Ale mimo to poczułam magię świąt. Mogłam się uśmiechać tak, do własnych myśli. I wracać z uśmiechem na twarzy. Weszłam do domu. Zegar pokazywał 14.23 była 01.50 lubię takie rozbieganie czasowe. To jakby na wielu płaszczyznach.
Chociaż mógł powiedzieć co z czego wynika, dlaczego cisza, po co te kłamstwa. Sztuczne oczy w wielkim uniesieniu. Tak wiedziałąm, że tak bedzie. Nie pytałam o czas. Tak się wmanewrować...wiem, to nie było normalne przeżycie. Cieszę się, że było. Pogodzić sie z formą przeszłą.Właścwe słowa tego stanu-"twoja twarz wyda mi się obca"
Powiedzieć prawdę. Wejść w tą rozmowę, a nie tylko po główkach. Wyjaśnić wszystko. Powinien wiedzieć jak jest. Tylko ja jeszcze nie mogę mu tego powiedzieć. Problem.
Namieszałam. Ale z nim na szczęście jest jeszcze dobrze. Boję się, kiedy mnie pozna-ucieknie?Przecież. Nie można mnie zaakceptować.A ja nie zmienię się. To za trudne. Człowiek, który najbardziej lubi swoje ścieżki.
Dodaj komentarz