• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Bez kategorii
    • Gdyby wiedział to, co wie...
    • Pośród ?
    • Słoneczna nadzieja
  • z naszego blogowiska
    • calaja
    • Carnation
    • Cici
    • Duszyczka
    • Innuś
    • Kobieta na krawędzi
    • Panna z rybnika
    • Pesta
    • Pika
    • Rebeliantka
    • Serduszko ma wielkie
    • Umcia-Kumcia
    • Zostań

Przyjaźń

Po ostatnich komentarzach na temat przyjaźni i moich rozmyślaniach chciałam ten stan wyświetlić jakoś bardziej trwale, a zatem:
W mojej definicji przyjaźń jest chwilowym układem dwóch osób. Uważam, że przyjaciół można pozyskać i utracić. Co też się kilka razy działo. Ale jest jeszcze jeden warunek-ktoś, kto był moim przyjacielem później nie może wygadywać o mnie niestworzonych rzeczy. Bo jeżeli tak robi, to widocznie, coś było nie tak, a ja naiwnie nie zauważyłam.
Przyjaźń może być trwała-wtedy, kiedy znamy się bardo dobrze i wiem,że o każdej porze dnia i nocy ja do kogoś, a ktoś do mnie; może być też i chwilowa-kiedy ja a gwałt potrzebuję pomocy i ktoś mi ją udziela, doradza i to w taki ciepły sposób, że nagle wychodzi słońce.
Jako, że nie umiem się kłucić-zdecydowanie jest to moja wada, moje stosunkli z luźmi ulegają pogorszeniu poprzez wzajemne oddalanie się. Raz było też tak, że pomimo iż przedtem patrzyłyśmy w jednym kierunku, to nagle ja odwórciłam głowę i wyruszyłam w zupełnie inną drogę. Tak się stało z jedyną osobą, którą znam na żywo z blogi.pl To ona mnie nazwała pierwsza przyjaciółką. W mojej definicji w przypadku przyjaźni chwilowej nie musi ona być obustronna.
Może za bardzo kręcę. Nie wiem...Tak to mniej-więcej wygląda w moich komórkach szarych.
Obecnie liczba moich przyjaciół trwale zmierza do zera. Może dlatego, że pod wpływem pewnego zdarzenia przestałam odczuwać potrzebę jakiejś trwalszej więzi z człowiekiem?
Nigdy nie uważałam, że przyjaźń powinna być prawie"dopóki śmierć nas nie rozłączy". Byłoby to prawie zbliżenie do rangi sakramentu. A na podstawie małżeństwa wiemy co to daje w naszych czasach. Dlatego ja też obiecuję sobie -żadnych ślubów-człowiek jako taki jest istotą bardzo zmienną, a jeżeli się w dodatku nie wie, kiedy umrze, to moze być dziwnie.
Więc siedzę sobie i tak myślę i wyszło mi na to, że na temat przyjaźni to ani dobrej wiedzy, ani teorii nie mam.
Jakkolwiek dziękuję Bogu za możliwość poznania tych osób, których uważam za przyjaciół.

Po zastosowaniu dwódniowej terapii potrafię patrzeć na ludzi z delikatną sympatią. Bo było to tak. Poprzez ciągłe nawwarstawianie się obowiązków, prawie niespanie, złość na siebie, złość na kogoś, wkurzenia na wtykanie się w moje sprawy poprzez osoby niepowołane, zdenerwowanie się na coponiektóre ploty ... w każdym bądź razie przestałam patrzeć na ludzi życzliwie. A terapia polega na tym, żeby przez jakiś czas nierozmawiać ze znajomymi, na każdym kroku spotykając osoby objętne. Aż w końcu doceni się własne znajomości i odczuje potrzebę porozmawiania z coponiektórymi ludźmi. Wiem, że to jest skomplikowane, ale mi czasem pomaga. Sama to wymyśliłam! W wakacje ponowne przyzwyczajanie się do ludzi zajęlo mi ponad tydzień.

A i jutro jadę się rozerwać. No nie dosłownie. Tak tylko na lodowisko. A przedtem wizyta u dentysty grr...

20 stycznia 2005   Komentarze (13)
antiba
21 stycznia 2005 o 23:07
Przyjaźń - a rozwodzić się można długo. Powiem Ci, że ja różnież kłócić się nie umiem, nie lubię, może nawet nie potrafię. A jak się ostatnio dowiedziałam, wbrew mojemu przekonaniu - to bardzo, bardzo źle. Ironia świata, bez zła nie ma dobra. Fuck!
carnation
21 stycznia 2005 o 18:38
ja nie mam problemow z oddalaniem sie od ludzi. Nie dosc, ze mam taki a nie inny charakter, ktory inni zanwyaja ciezkim, to jeszcze nie potrafie nikomu zaufac.
Asiulek
21 stycznia 2005 o 16:16
mi tez by sie taka terapia przydała :-) chociaż ja za moich przyjaciół oddałabym życie... Akurat w moim przypadku (i tu sądze ze mam szczescie) spotkałam wlasnie takich ludzi \"na zawsze i od zawsze\" w tym moemencie nie wiem co bym bez nich zrobiła, chociaż fakt faktem tonie znczy ze sie nie kłócimy :-) Ale za to jaka radość z pogodzenia ! :*
Chwast
21 stycznia 2005 o 14:15
przyjazn istnieje...tylko jest bardzo zadkim zjawiskiem...
Dafne
21 stycznia 2005 o 14:11
brak mi prawdziwej przyjazni... rzadko sie ja spotyka....
Dotyk_Anioła
21 stycznia 2005 o 13:45
Ale za przyjaciela można uważać także osoby, których wcale się dobrze nie zna... Nie raz jest tak, że nowa znajomość jest sliniejszą przyjaźnią, od tej która trwa niby wiele lat...
Kumcia
21 stycznia 2005 o 10:03
co do interpretacji przyjazni chyba masz racje..
kobieta zamężna
21 stycznia 2005 o 09:39
mam pecha do przyjaźni - tak jakby słowo jesteś moim przyjacielem burzyło wszystko....
noel
21 stycznia 2005 o 01:20
wierzę w przyjaźń...w tą między kobietą a mężczyzną także! Przyjaciel to ktoś przed kim śmiało możesz głośno myśleć, ktoś kto cię zna doskonale a mimo to nadal jest przy tobie...nie odchodzi! jestem wdzięczny losomi... mam przyjaciół...
InnaM
20 stycznia 2005 o 23:15
Dochodzę do wniosku, że chyba jednak mam wielkie szczęście... Ogromne szczęście.
witchgirl
20 stycznia 2005 o 22:57
Nic nie trwa wiecznie..żadna miłość, żadna przyjaźń...miałam (i chyba nadal mam) przyjaciółkę z którą znam się od przedszkola..tyle że ona teraz mieszka za granicą..kontakt utrzymujemy, ale to juz nie to samo :(
slady_na_piasku
20 stycznia 2005 o 22:45
No to moze zastosujesz dluzsza niz 2 dni terapie i wtedy jeszcze wieksza sympatia zapalasz do ludzi... a moze nawet ich calkiem polubisz?:)
flaw-my-face
20 stycznia 2005 o 22:43
przyjazn- może być piękna, a może być uciążliwa.mam cały ogrom znajomych, ale przyjaciół tylko dwóch- i wiesz co?- cholernie mocno pielęgnuję ten skarb...

Dodaj komentarz

Moje | Blogi