Raz happy, raz sad.
Sobotnia impreza była dosyć dziwna. Dwa podejrzenia, ale jedno na wszelki wypadek przemilczę, żeby nikogo nie zbulwersować. Rozmowa z mężczyzną typu chłopaczkowatego, podobizna którego od dawna wisi już sobie w moim pokoju na ścianie. Chwila później, jakaś przerwa na wymieszanie składów, przenoszenie informacji o współrozmówcach i dowiaduję się, że jestem pozerem. A potem, że bezpośrednia i rzeczywista.
A tak na marginesie, ale chyba takim jak najbradziej centralnym: to nie ja się zgubiłam, to to życie we mnie.
I żeby nie było, że w aka tak dobrze się mieszka- z Nową prowadzimy debaty o szufladzie. Nowa powiedziała, że nie zapukała mi do pokoju, ani nie powiedziała cześć, bo ciężki plecak na plecach miała.
Ja plecaka nie mam i się przywitam...cześć po "malutkiej" przerwie ;) :*
Nie lubię, kiedy ludzie wyrabiają sobie opinię na czyjś temat, nie mając żadnych podstaw. Ciężko jest kogoś poznać, poprzestając na jednej, dwóch rozmowach... A jeszcze gorzej, kiedy nie ma nawet tego.
Dodaj komentarz