• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Bez kategorii
    • Gdyby wiedział to, co wie...
    • Pośród ?
    • Słoneczna nadzieja
  • z naszego blogowiska
    • calaja
    • Carnation
    • Cici
    • Duszyczka
    • Innuś
    • Kobieta na krawędzi
    • Panna z rybnika
    • Pesta
    • Pika
    • Rebeliantka
    • Serduszko ma wielkie
    • Umcia-Kumcia
    • Zostań

Sen, jawa, we wszystko ingeruje Tata.

Obudziłam się. Dużo czasu zajęło mi odgrodzenie snu od wczorajszej jawy. Okazało się, że była sama jawa. Choć trochę bałam się, że jadę nie z tymi ludźmi, co trzeba i że w ogóle jadę. I jeśli teraz się zastanawiam nad tym, co napisać, to tylko dlatego, że próbuję znaleźć i wyodrębnić to najważniejsze.

Do organizacji Lednicy zraziłam się wtedy, kiedy wielebny ojciec Góra mijał mnie w potężnym samochodzie, rozmawiając sobie z uśmiechem, podczas gdy ja musiałam iść z moim plecakiem i iść, i iść. A jak już doszliśmy to był tłum ludzi. Większość wyglądała jak bliźnięta, w tych samych koszulkach.  Potem zobaczyłam moją siostrę, właściwie dwie. Jak rzuciłam się w jej ramiona. To było takie piękne. Lubię moją emefowatą rodzinę. Słowa z lipca przypominają, że we wspólnocie, gdzie każdy człowiek jest moim bratem. To w nas lubię najbardziej. Poczucie bezpieczeństwa i jedności. Myślałam nawet, że podobny stan pojawi się w realizowaniu podpunktu nazywającego się:"zawiązanie wspólnoty".

Padał deszcz. Dużo deszczu. Pola Elizejskie, bo tak je nazwaliśmy dla kontrastu, przemierzyłam kilka razy. Za pierwszym natknęlam się na napalonego wielbiciela Lednicy, którą jął się mnie ewangelizować. Wszystkie argumenty mu zbiłam, odszedł zmyty. Wyglądał jakby przez tydzień siedział na rekolekcjach i teraz chce wszystkim na siłę pokazać drogę do Boga. A ja moją drogę do Taty już wybrałam. Ten odszedł zmyty, a ja później przez niego się martwiłam czy mu tego zapału trochę nie nadpaliłam. Służba porządkowa więcej uwagi zwracała na to czy trzymasz się czerwonej wstążki, niż na to czy pijesz piwo. Mijałam księży, siostry, zakonników i ruchome konfesjonały. Niektórzy klęczeli, inni stali obok lub naprzeciwko siebie. Penitenci czasem płakali. Trochę przypominali mi mnie. Tylko, że ja właściwie nie chcę płakać, a te łzy same sobie idą.

Ostatecznie przestało mi się podobać, kiedy Krzysztof Krawczyk śpiewał mój ulubiony psalm. Wiem, że nie o to chodzi jaki głos i jak...Mijając ludzi zastanawiałam się czy wiedzą po co przyjechali. Ja chciałam zobaczyć dwie kochane osoby, przeżyć coś a la czerwiec tamtego roku i zrobić coś inaczej.W pewnym moemencie spanikowałam. Bałam się, że wszystko zacznie się jak kiedyś. Na nowo. Tylko, że już nie mam tych 13 lat. Na szczęście poszukałam człowieka. Nie wiem. Zawsze tak jest, że wystarczy mi na kogoś popatrzeć i wiem czy mogę powiedzieć, co czuję, czy trzeba używać słownika awaryjnego, może przejsć na drugą stronę ulicy, albo nie mówić nic.

Podładowałam moje wyczerpane już baterie. To był dosć ciekawy rozmówca. Mam o czym myśleć na jakiś czas, kolejny schodek. Idąc za przykładem balona, znów więcej wiem i jednocześnie nie wiem. Ale to, czego dowiedziałam się, podoba mi się, dodaje siły i w pewnym sensie pozwala zaakceptować coś, na co i tak już nie mam wpływu. Bo jednak każdy jest inny, mimo że podobny. Może będę już umieć mówić "nie", a nie to jeszcze tylko dzisiaj, następnym razem już nie będę, bo po co, to nic nie daje. Dzisiaj był ten ostatni raz.

Polubiłam pocztę polską. Wtedy, kiedy lunął największy deszcz, a ja piłam herbatę, siedząc na krześle w ich namiocie. I lekarzy. Kiedy po dość potężnym skurczu, nawet nie ostatnim, przyszłam do nich i oprócz wapnia i aspiryny dostałam czekoladę. 

Wracaliśmy. Wreszcie było sucho. Tak całkiem. Już wiem, że trzeba zawsze brać oprócz dwóch par spodni, dwie pary butów i skarpetek. No właśnie, skarpetki. Miałam ich nie mieć i miało mi być zimno. Ale tak samo pojawiły się niespodziewanie jak ten schodek do pełnego wejrzenia w siebie. I było mi ciepło. I w zakonie sióstr pallotynek, z białymi ścianami, tam wszytsko było białe, piliśmy herbatę. Ja kawę. Ten jej zapach o 3 nad ranem. Ta iskra życia przeszywająca powietrze.

A teraz jestem. Podtwierdziła się reguła, że na takich wyjazdach ja biorę tylko to, co potrzebuję, a nie to, co dają. Choć to, co mówili w głosnikach to był czysty populizm i było mokro, ale byli też ludzie. Tacy naprawdę ludzie. I Tata do mnie przyszedł w drugim człowieku. To chyba jest najważniejsze. Więc, mam to, czego szukałam jeszcze w piątek.

05 czerwca 2005   Komentarze (15)
Ksiądz
08 czerwca 2005 o 16:36
Bóg zna Twoje drogi. I wie, gdzie wysłać swoich ludzi. Stań się Jego człowiekiem. Daj się posłać na drogi innych. Jeśli chcesz...
indywidualistka
07 czerwca 2005 o 21:54
nie wątpliwie... cieszę się, że znalazłaś co szukałaś jeszcze w piątek...i że masz co wspominać!
:*
Among_the_dead
07 czerwca 2005 o 18:43
a ja przed lednica uslyszalam jedno zdanie... \"bedziesz miala 18 lat to pojedziesz..\" nice...:((
*linka*
07 czerwca 2005 o 18:16
Przepiękne... Chyba Ci zazdroszczę takich przeżyć... Uczestnictwo w czymś takim mogłoby mi dobrze zrobić, ale jakoś... Nie wiem. Nie potrafię się zdobyć, by zdecydować się na taki wyjazd. A chciałabym poczuć taką prawdziwą bliskość Boga... Może kiedyś...
Pozdrawiam serdecznie :).
Dotyk_Anioła
06 czerwca 2005 o 21:17
Nie zdobyłam się wyspowiadać... Choć był taki moment, że poczułam nagłą potrzebę... Kiedy lunął największy deszcz ja po prostu siedziałam... Mokłam... I było mi dobrze...
Nadzieja.
06 czerwca 2005 o 15:53
ja podobne naprawdę odczucia. Haha i chyba natchnęłyśmy się na tego samego po-rekolekcjoniste ;) i chyba tej samej czerwonej linii się trzymałyśmy. Mnie Krawczyk troszkę tak wybił z tego rytmu.. Poza tym zmokłam :P ale to było moknięcie cudowne z tańcem na deszczu... bo jak ktoś mając do wyboru schronienie pod parasolem albo tańczenie wsród kropel wybiera to drugie to już naormalny nie jest. Ups jestem inna (tzn. oryginalna :P).
kindziorek
06 czerwca 2005 o 10:01
\"...Raduj się dobrami ziemi, ciesz się cieniem i światłem, raduj sie każdą porą roku, lecz przede wszystkim raduj sie tym, że jest człowiek!\" - komu jak komu ale Tobie tego nie musze mówić :] Pozdrawiam :*
Ava
06 czerwca 2005 o 10:00
Znaleźć swój obrany cel, to co było potrzebne. Jeżeli się udało to gratuluje.
Ava
06 czerwca 2005 o 09:41
Znaleźć swój obrany cel, to co było potrzebne. Jeżeli się udało to gratuluje.
neila
06 czerwca 2005 o 09:33
dobrze że chociaż tobie udało się znaleźć prawdziwego człowieka... a mi się przypomniał apel na którym byłam po śmierci Jana Pawła II - tam własnie czytano wiersze papieża i był taki jeden który szczególnie mi został w pamięci... mówił o tym jak znaleźć Boga i że mozna to uczynić tylko w oczach drugiego człowieka...
Dziadek
06 czerwca 2005 o 09:33
Widzę że dużo znajomych pojechało na Lednicę... Aż dziwne że tak dobrze Cię tam traktowano -czekolada ,namiot... mnie zawsze wywalają z poczty jak przyjdę się schronić podczas deszczu...
*Delfi*
06 czerwca 2005 o 07:11
najważniejsze to znaleźć to,czego się szukało. naprawdę cieszę się,że Tobie się to udało..
InnaM
05 czerwca 2005 o 23:27
Czasem wydaje mi się, że może powinnam się wybrać na coś takiego. Z drugiej strony nieco mnie odrzuca...
death_world_
05 czerwca 2005 o 22:13
eh chciałabym tam pojechać..może w przyszłym roku..mam taką nadzieje..gartuluję spotkania Ojca..naprawdę gartuluje..i wiesz..on jestbw każdym z nas..w niektórych więcej w niektórych mnie, ale w kazdym..i kazdy jest inny, bo co by było gdyby bylibyśmy tacy sami? byłoby nudno nie sadzisz?..eh..mnie tez brakuje ludzi..tak.bo to co daja może odebrać nawet to czego nie dali
Charisma
05 czerwca 2005 o 22:11
Aż mi się przypomniało jak w pewien majowy strasznie upalny dzień pielgrzymowałam z klasą do Klawarii Pacławskiej...chyba już wolałabym deszcz..tylko taki letni... przyjemny

Dodaj komentarz

Moje | Blogi