Show must go on.
Do czerwoności wyszorowałam moje ciało ze złości i żalu. Otarłam ze smutku i łez. Utuliłam w wyimaginowanym zaciszu.Czarną mocn herbatą zalałam udawanie i nieszczerość. Więc to prawda...
Podaj mi tę łyżeczkę,
łyżeczkę życia.
Nie chcę już, nie chcę tego picia,
pozwólcie, że zwymiotuję.
Wiem, że życie to garnek pełny,
że świat jest dobry i zdrowy,
ale mnie życie w krew nie wchodzi
mnie tylko uderza do głowy.
Napisać, żeby pamietać? A jak to się ma z przebaczeniem, z tą chwilą radości dzisiaj przy tym bezdomnym. Proszę panią, ja nie mam domu. A ja? Czy jak się ma czegoś za dużo to nie oznacza, że wcale sie tego nie ma. Wczoraj chciałam mu opowiedzieć historię. To było już dzisiaj nad ranem. O dziewczynce bez ojca. Z Mamą, Babcią i starszym przyjacielem jako całym światem. I o jednym dniu, dzisiaj rocznica. 5 nawet. Czy mogę już teraz mówić do Pana tato? I ta zamiana całego mojego pokoju, przyjaciela i Babci na tą rodzinę, która się...Przerwał mi w połowie. Bo ja mu raz ufałam, potem powiedział, że nigdy, potem już do końca przestałam go szanować. Ten płacz, urywany sen i chłodny oficjalny ton. Bo ja albo lubię na maksa, albo nie zauważam. Bo ja się odwinę za wszystko...Mama zostawiona na przystanku, płacz Bratka i włóczenie się autobusami. Bo ja jeżdże z domu do domu. Zamknięte od środka drzwi tego drugiego i dobijanie się. Przedtem tulipankowe przywitanie mnie przez M. Pierwszy raz od bardzo dawna ktoś czekał na mnie, bo wracam. Choć nie chciałam, żeby był. Bo w takich dniach jak ten nie powinno się mnie widzieć, bo kiedy idę ulicą patrzę się w oczy ludziom, a oni odwracają wzrok.
Po kolei. To dojechałam dobrze. Był słoneczny i mroźny dzień. Dojście do domku piechotą zajęło mi godzinę. Nic groźnego, może tylko pobocze za wąskie. Potem uśmiechy i przytulenia. Mama i Bratek. I piec, w którym się drewno pali i rury za płytko położone, które zamarzły. Mama z mądrością życiową i doświadczeniową. Mama przyjaciołka, siostra, powierniczka. Mama kochana, tęskniąca. Słuchanie, czytanie. Bawienie Bratka. Tańczenie razem z nim, bawienie w samoloty. I jego płacz i sen i to, że na mojej czesci łóżka, a ja nie mam gdzie. A potem strach jak nigdy dotąd, choć kilka ju przedtem. Mama mówiła, że muszę iść, pozbierać się, trwać...Moja mama, kiedy mnie żegnała, to było już jak kilka razy dotąd z nią i moją Babcią, jej siostrą, z nami wszystkimi. Bo taka jest konieczność." A jednak często niemal wbrew sobie, przymykam oczy i wracam w moje utracone życie."
I jadąc miałam już momenty zaparcia się w sobie, siły do walki, wytrwałości i odwagi i przed ołtarzem dziś. Tylko ja nie dam rady. A teraz wróciłam, jak gdyby nigdy nic.Pozornie.
Autobusy i tramwaje są ciekawe... Napiszę o nich w ostatniej notce.
Nienawidzę autobusów.
I rozstań... i niektórych momentów z tej notki...
Dodaj komentarz