Sobotnio-poranne rozmyślania przy łyku...
Towarzyszy mi smak kawy. W nastroju rozleniwienia. Powinnam szybko wybiec na zakupy, a potem poświęcić się prezentacji maturalnej i obcowaniu z panem Barańczakiem. Jeżeli zrobię ją do końca czeka mnie w przyszłym tygodniu nagroda.
Denerwuje mnie świadomie bądź nieświadomie. Jest dla mnie dobrym materiałem do trenowania panowania nad uczuciami. To jest lepsze niż bieganie niewiadomo w jakim celu. Chociaż obecnie tego też potrzebuję jak cholera.
Wczoraj był dosyć dziwny dzień. Muszę M. powiedzieć, że nie traktuję nas jako zabawę. Wyrosłam już z tego. W tej chwili jestem o tym przekonana. Właśnie w tej, która może za chwilę minie wraz z tym przekonaniem.
W tej kaplicy było wczoraj nabożeństwo. I tak się czułam jakbym stała w progu. I nie przekroczyłam go do końca, aż wreszcie musiałam wyjść.
Tak się zmieniłam w moim widzeniu siebie. Nie znajduję w sobie tej dziewczynki. Całe szczęście, że jej radość pozostała we mnie. Wszytsko takie konkretne-zrobić to i to, pójść tam i tam. Powiedzieć właśnie to. Wieczorem chwila na małe rozmyślanie, wrywanie się w łóżko bez jakichś specjalnych przygotowań. Budzenie się z tym samym wyrzutem do kolejnego dina, że za szybko przyszedł. Z przerażeniem czasu, który upłynnia się tak szybko i tym, że do m. jeszcze tak mało umiem. Podali nam już nawet terminy ustnych. Ki czort mnie podkusił na rosyjski? Kiedy ja się tego nauczę? Zwłaszcza, że mi pomieszają się w głowie języki-to potem takie dziwne, że nad każdym będę musiała zastanawiać się. Czasami to lubię. Mówiąc w rosyjskim będę pamiętać tylko angielski i odwrotnie.
Ale gna mnie nadzieja. Nadzieja zawieść nie może.
Poczucie straconego czasu?
Mam je coraz większe...
A na maturze to Ty na pewno dasz sobie radę :*.
nadzieja zawieść nie może? uważałabym. poprostu bardziej realistycznie niż optymistycznie.
Co do tej małej dziwczynki - w każdym z nas jest odrobina dziecka ,nie wypieraj się tego :]
Dodaj komentarz