starość w odcieniu czerwonym.
A dzisiaj przyszedł do mnie... Mikołaj. No ja nie żartuję. Wychodzę z domu prawie biegiem z myślą, chyba się jeszcze nie spóźniam, biegnę do windy-nie ma. Aż tu nagle na klatce schodowej pojawia się Mikołaj-tylko jakieś znajome kształty ma. Mój Skarbek chciał mnie przekonać,że Mikołaj jednak istnieje.
W szkole momentami było koszmarnie. chyba się starzeję, bo zapomniałam o mikołajkach...nic diwnego przemęczona jestem.
Dodam jeszcze, że jakiś pijak miał do mnie wonty, a potem prawie przejechał mnie tramwaj...a jak przestraszona przeskakiwałam przez torowisko to prawie wpadłam pod auto. W dodatku nazwali mnie Reniferkiem. Stanowczo za dużo wrażeń na dzisiaj.
I jakoś nie potrafię się pozbierać. Przekonać siebie,że to co robię jest potrzebne u nue aż tak bardzo fatalne...i wcale nie jestem takim człowiekiem, jak o sobie myślałam. Wlaściwie to nie wiem kim jestem. To znaczy wiem.Człowiekiem. Ale ta wiedza mnie nie satysfakcjonuje.
Dobrze, idę już. Nie będę marudzić. A swoją drogą przydałaby mi się szczera rozmowa. Z kimś, komu ufam...
Mikołajkowe buziaczki for alles gutes Kinder :)
Dodaj komentarz