• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Bez kategorii
    • Gdyby wiedział to, co wie...
    • Pośród ?
    • Słoneczna nadzieja
  • z naszego blogowiska
    • calaja
    • Carnation
    • Cici
    • Duszyczka
    • Innuś
    • Kobieta na krawędzi
    • Panna z rybnika
    • Pesta
    • Pika
    • Rebeliantka
    • Serduszko ma wielkie
    • Umcia-Kumcia
    • Zostań

Szafy.

Podczas jednonocnego pobytu w jednym z moich domów( łóżko naprędce skombinowane, poduszka nie ta, kąt ułożenia łóżka nie ten) wyciągnęłam z szafy swetr. Zawsze byłam jego przeciwniczką, taki zielony, prawie gryzący się, na dole trochę już rozciągnięty...słowem, spodobał mi się. zadowolona porankiem ubrałam go na siebie i byłam zadowolona podwójnie. Ale tak właściwie to dlaczego napadł mnie taki stan, zrozumiałam już w pociągu.

Odkąd nie mieszkam z Mamą osobliwą przyjemność czerpię z noszenia rzeczy należących kiedyś do niej, z rzeczy, które zrobiła dla mnie na drutach albo tych, których kupno kiedyś podpowiedziała mi w sklepie, choć takich jest już coraz mniej. Dopóki mieszkałyśmy razem, odwrotnie niż moje koleżanki praktykowałam wyraźne rozróżnienie na rzeczy moje i Mamy. Czasem tylko kiedy ja potrzebowałam bardziej eleganckich, a Mama bardziej sportowych butów na szybką rundkę gdzieśtam. Teraz lubię się wymieniać, lubię kupować coś dla Mamy. Choć jak z każdym moim prezentem, nigdy, ale to nigdy nie jestem pewna, czy to włąśnie to miało by być.

W moim życiu szafy pełnią specjalną rolę. KIedyś, jak byłam mała i mieszkałam w moim pierwszym najprawdziwszym domie, szafy służyły mi jako schowki w czasie zabawy w chowanego. Kiedyś naliczyłam, że w moim domu było(bo teraz już wszystkich nie wykorzystam z powodu wzrostu) około 15 schowków, co daje około 30 minut dobrej zabawy w chowanego. Pamietam, kiedyś schowałam się na balkonie, a kiedyś i właśnie do tego zmierzam-na szafie. Bardzo podobała mi sie takryjówka i w ogóle byłam z siebie dumna, że na to wpadłam i że udało mi się na nią wejść, aż musiałam sama przyznać się gdzie jestem, a potem schodząc i spadając ciut się potkłukłam, ale pokażcie mi inne dziecko, które było na szafie.

Chowając się w szafie, nagle odkrywałam ubranie w ciekawym kolorze, suknie, które były na mnie za duże, ach, czemu ja taka mała jestem. Nawet teraz, kiedy przyjeżdżam do Babci, zaglądam dos zaf, moda, jak wiadomo się zmienia, ale to nawet nie o to chodzi, z moim gustem, kiedy mi podoba się to, w czym nie wszysy chodzą, ale Babcia to już rozumie, i nagle wyciągam z tej półki jakąś spódnicę, a ona za szareka.
-Babciu, Babciu, tu trzeba podciąć, zwęzić i...już jest.
A Babcia dobrze szyć umie, nawet z dawnych ubrań-pierwqsze sukienki mojej Mamy i Cioci, to one są ręcznie szyte. Mama też umie szyć, dlatego czasem wpada mi do rąk jakaś spódnica albo sukienka, którą pamiętam, za bajtla, jak ona szyła.

Cenność szaf doceniłam wtedy, kiedy przeprowadzałam się z jedną niewielką torbą moich ciuchów. Wsyztsko tylko to, co najbardziej potrzebne. W nowym domie szafy były takie nieosobowe, bezduszne i martwy. Na początku nie czułam, potem tak zrozumiałam, że właśnie o to chodzi, o te ubrania, które nie czekają na mnie, aż dorosnę, bo ich po prostu nie ma. I potem, w miarę możliwość przywoziłam sobie w plecaku ten albo inny swetr, bluzkę, płaszcz. Przewoziłam jeden dom w drugi. A teraz już w trzeci. Choć ostatnio bezpośrednio już z pierwszego w trzeci. Bo w drugim coraz mniej mnie, coraz porządniej tam, zauważalny jest brak spontanizmu i porządek.

W szufladzie jednej z szaf był ogromny wór małych koralików i kolorowych nici. Nie mogłam się nimi bawić, byłam dzieckiem. Czy przestałam być dzieckiem, kiedy pozwolono mi go bez żadnych sprzeciwów, wziąć ze sobą?

Stosunek do mnie bliskich mi ludzi jest taki, że wszystko mi można. Dziwi mnie to czasem. Zasady? Najczęściej nie pozwalam sobie tego, co innym można, a pozwalam sobie na to, na co oni muszę uzyskać zgodę. Tak ciekawiej, tak z przekory.

Podsumowując, najlepsze w szafach pierwszego domu, jest to, że nic tam się nie zmienia. Stabilność i spokój.

28 listopada 2006   Komentarze (6)
black.rainbow
30 listopada 2006 o 20:35
Tak, szafy to świetne kryjówki, ale nagle staly sie zbyt oczywiste. Trzeba wiec bylo komnbinowac inaczej ;)
Domy, domy.. sama mam dwa. Więc rozumiem.
Pozdrawiam! :)
K*
30 listopada 2006 o 19:44
Niezmienność, bezwzględna stałość pierwszego domu to skarb na całe życie)
poza_czasem
29 listopada 2006 o 12:37
Jak się za kimś bardzo tęskni to każdy przypominający tą osobę przedmiot jest bezcenny, więc chyba to rozumiem.

Chciałbym Cię w takiej kryjówce zobaczyć - na pewno zabawny widok by to był - małej Moje kryjąca się na półce wielkiej szafy :)

Inne dziecko, które było na szafie? Zaskoczę Cię i popsuję Ci zabawę jak powiem \"Ja\" ? :)
ka
28 listopada 2006 o 18:07
poczułam ciepło:) rodzinne, domowe, dzieciństwa, za którym się tęskni:) mój prawdziwy dom dopiero się buduje, ale jaki on mój, kiedy, gdy już będzie stał ja będę studentką w obcym mieście w obcym mieszkaniu..to jest dorosłość, obcość,którą oswajasz na swój sposób..bo i to obce miasto i to obce mieszkanie wkrótce stanie się Twoim
carnation
28 listopada 2006 o 17:15
nigdy nie pomyslalabym, ze szafa moze byc tematem calej notki :) Masz racje, nie znam nikogo chowajacego sie NA szafie. Musialas byc baaardzo ruchliwym dzieckiem ;)
serducho
28 listopada 2006 o 14:31
w moim przypadku szafy maja jedna wade: sa za male!! :) nie dlatego ze mam tyle ciuchow do chodzenia, ale dlatego ze mieszcza w sobie wszystko inne... prezenty na Boze NArodzenie, jakies zapomniane i za male buty, pudelka, itepe itede...

Dodaj komentarz

Moje | Blogi