Szczęscie
A dzisiaj jestem szczęśliwa. I nawet mi nie brakuje dzwoneczka u szyi. Co nie znaczy, że go mam. Po prostu nie potrzebuję ( a motyw dzwoneczka pochodzi z wieży babel Szymborskiej).
Wrócił od dawna nieobecny tata(ostatni raz go w tamtym roku widziałam). Mało tego, że wrócił, zrobił to nie z pustymi rękami. Mam nowy aparat fotograficzny. No i wreszcie w naszym domu jest porządny ekspres do kawy. Nie muszę mówić, że jedno i drugie już wypróbowałam.
Powinnam częściej pić wino, bo jeszcze zapomnę jak smakuje. A swoją drogą jeszcze nigdy nie pisałam szkolnego wypracowania po spożyciu alkoholu(co znaczy, że czas zaczać). A poza tym tak jakoś mi lekko na sercu. I tak mi coś za uszkiem cichutko szepcze, że chyba pakuję się w opaly, bo liczba zajęć zaplanowanych w piątek na zbliżające się dni była o wiele większa niż ta wykonanych. Ale nie pamiętam, albo nie znajduję nic, co chciałabym zrobić w chwili obecnej. Oprócz obudzenia się ponownie w sobotę.
O i nawet przejawiałam chęć obecności na rekolekcjach stanowych dla młodzieży dzisiaj o 19. Ale prowadzący je karmelita nie brzmiał na tyle przekonywująco, żebym po 435 minutach kazania o trochę za dużym natężeniu decybeli chciała go słuchać ponownie. Ufam, że "nasze" rekolekcje przeżyję owocnie.
A tak wygląda zajmujący część moich myśli mężczyzna o pseudonimie literacki Kłuciołek.
A i jeszcze. jedna obserwacja. Cieszę się, że kogoś znam
Dodaj komentarz