tak jak dziś.
Wciąż fascynują mnie ulice. I chociaż jeżdżąc na rowerze czasami właśnie zaludnionymi chodnikami mam okazję przyjerzeć się wyniosłości i poczuciu wyjątkowości mijanych ludzi. To widać sposobem jakim idę. Że chcą, idąc po angielsku, bo nie z tej strony, to żeby inni im usuwali się z drogi. Że strojem próbują podkreślić jakimi to nie są.
Czasami wydaje mi się, że nigdy nie było żadnego przedtem.I gdyby nie myśl, że M. to śląski jest, to nie chciałabym, żeby było jakieś potem. Żeby tylko teraz. Bo życie chwilą tylko jest. Że jest tyle możliwości, i że czas ucieka przez palce-myślę, że to najbardziej zadziwia mnie w tym mieście. I że o 9 mogę po rynku rowerem. I że Kraków najbardziej krakowski jest o niedzielnych wczesnych porankach, albo wieczorem. Kiedy żadnych aparatów...to myślę, że wtedy Kraków-jego rynek i stare miasto spełnia funkcję estetyczną:kontemplacja i wyobraźnia, jakiś bardziej sentymentalizm i szukanie w sobie choć przez chwili tego, co nieuchwytne. Tak sobie czasem myślę, kiedy wracam wieczorem do domu(bo tam, dokąd wracam jest zawsze dom, więc skoro przez 9 miesięcy będę wracać właśnie do tego miejsca...).
Dodaj komentarz