Ulica Marzycieli. Kto ze mną tam idzie?
Zabiegana jestem strasznie. Nie jestem pewna czy dlatego, ze robię to, co nie powinnam, czy może własnie dlatego, że powinnam. Gmatwanina chyba wyszła z tego zdania. Za dużo rzeczy do zrobienia. W sensie praktycznym (praktyczne to te, które są potrzebne do przetrwania)-to na przykład-nauka biologii, odżywianie się regularnie, zajmowanie się Młodym(on się rozbestwił, myśli, ze siostra jets tylko dla niego), sprzątanie(to mi bardzo kiepsko idzie), ubieranie się (właściwie dlatego, że mam powywracane to muszę polować na niewygniecione ciuchy-kończy mi się zapas) i takie różne inne rzeczy.Tak samo i tym wyższym(tyli ludziom chciałabym przynajmniej intenetowo napisać, że są ważni, że dziękuję za obecność, pogadać z kimkolwiek szczerze, a nie uciec w półzdania jak to ostatnio praktykuję, bo się śpieszę, bo uwaga! ogon mi ucieka-widział tkos?taki przezroczysty, strasznie zwinny, jeszcze wypadałoby zastanowić się nad sobą, cyz napewno opłaca się zmieniać siebie co 3 dni(z lekką przesadą już) skoro ani ja, ani nikt inny tego nie zauważa, więc? jeszcze wypadałoby pogadać z moim Aniołem, który ma swoje imie i powinien być na mnie obrażony, bo przez bardzo długi czas z nim nie mówiłam, a jest przy mnie zawsze odkąd jestem i musi się przy mnie bardzo gimnastykować...to tylko poczatek wyliczeń. Jeszcze-co robię pierwszy raz od bardzo dawna-nie zbywam kolejnej notki słowami, które...nawet nie wiem jakby to napisać-może pochodzą z racjonalnego mózgu, który wyłączył z obiegu serce?
No właśnie. W tej wielkorotnie złożonej gmatwaninie słów zawarłam rzeczy leżące na wątrąbie od dawna. Bo ja w tym półsmutku już za dług. A żeby się wzbić do góry muszę spaść w całkowity. I szczerą rozmowę i długi płacz, a nie tylko kilka łezek i ostrożne wycieranie się chusteczką(nikt nie widział, prawda), zrzuć maskę z uśmiechem(nie, błagam trzymajcie mnie, bo wyjdę i będzie mnie za dużo)-a co jeżeli komuś tak powiem? Moje uczucia w końcu też się liczą.
I pomyśleć, że piszę to też dlatego, ze ona miała balonikowaty biust i bardziej jędrny tyłek. Śmiałam zapomnieć, że facet to taki samiec po prostu. Nie wszyscy oczywiście...ale tym innym jest chyba do mnie za daleko. Nie szkodzi. Przyjdę, zapukam, poczekam.
Ptasie mleczko rządzi! Ktośby pomyślał, że chyba się nim obżeram. niestety. Żywię się jedynie wyobrażeniem o żywieniu się ptasim mleczkiem. Co jest jeszcze bardziej marzycielskie. Jak cała Ulica Marzycieli. Tam jest jasno, spokojnie i zacisznie...
A facet? To samiec... Wzrokowiec... Nie jest Ciebie warty... :*
a marzyciel to ktoś, kto ma własny świat. i mam go ja. i myślę,ze masz też ty.
pozdrawiam
Wiesz co? Przypomniałaś mi pewną rozmowę. Z panem X (a z kim by innm?), właśnie o marzeniach. On, głupek, twierdzi uparcie że marzenia są do dupy, bezsensu i niepotrzebne. Może dlatego właśnie jest taki nieszczęśliwy?
Pozdrawiam.
Dodaj komentarz