Upupienie.
W tym urzedzie, w Katowicach, celowo upupiłam się Gombrowiczowskim stylem. Bo jako upupione dziecko miałam prawo nie wiedzieć, pytać się i uśmiechać. Zresztą z plecakiem i przyczepionym do niego Dusiołkiem, bałaganem i nieuporządkowaniem, stertą rzeczy w rękach, szaliku, czarnej czapce z sercem, zatopiona do chwili temu w muzyce, no jak tu było wyglądać dojrzale? Już prawie załatwione. W szkole pierwszy raz podobało się od bardzo dawna. Mama odczytująca smsy powinna teraz być ze mnie dumna.
A propos jutra, Mikołaj to kiedyś był, ale potem poszedł do Nieba, a tam nie ma żadnych fabryk z cukierkami, kosmetykami, skarpetkami itd, więc nici z czegoś jutro pod poduszką. Więc kupiłam sobie balsam do ciała odmładzający. Jutro będę mieć pupę niemowlaka. Jak upupiać się to do końca. Optymistycznie wracam do kafki, ale nie tej z mleczkiem, tylko tej z procesem. I to dopiero jest początek mojej dzisiejszej edukacji.
hahaha, widze ze nikt nie lubi urzedow w katowicach :)
Ja od Mikolaja chyba tylko rozge dostane :(
Dodaj komentarz