I w żadną garść się nie wezmę. We wnętrznościach serce tłucze się jak oszalałe. Brakuje mi powietrza. Kiedy zabrakło mi go pierwszy raz nie mogłam oddychać. Zatrzymałam się ze ściśniętymi płucami. I było mi tego wtyd.
Powinni mnie zanurzyć w spirytusie. Przynajmniej to, o co posiadanie w środku się podejrzewam. To piecze, boli, ale potem przynajmniej drętwieje.
Sprawdzę wygodność leżenia z wzrokiem utkwionym w biały sufit.
Na dworze padał deszcz, zawiewał silny wiatr.
Momentami to jest nawet zabawne. Ono mi tak, a ja w tym momencie uchylam się. Ja atakuję, ono przegrywa, możemy nawet iść pod rękę. Ja i moja droga życia. Znowu wszystko się zmienia.
i ze zmianami. absurdalnie. ech.
Dodaj komentarz