Wulkan energii, który za szybko wygasa...jak...
Wulkan energii. Do szkoły miałam prawie na 12(ustne matury i te sprawy). Weszłam do klasy i nazwano mnie wulkanem enrgii. Do wszystkich się uśmiechałam, odezwałam się łagodnie do przemka i pochawliłam jego fryz. Później skok do przyrodniczych i rozmowa na przyjemne tematy. Na następnej przerwie wycieczka koedykacyjna z Mateuszem na piętro, Achim dolączył się po chwili. Śmialiśmy się często. Potem biologia i wyobraźcie sobie ludziq podnosi rękę i się zgłasza( ehm jako,że nagroda musi być, to dostałam +). Później kolejna przerwa - uśmiech nie schodzi z twarzy. I infa i chata. Mamusi kupiłam kwiatuszka, ale ona jeszcze nie odebrała. Kilka osób powiedziało mi,że energia mnie rozpiera, choć właściwie nie wiem w sumie dlaczego.
Potem...no a potem był występ. Ja oczywiście nie przyszłam w spódnicy( co to za mamuśka w spódnicy?).Tuż przed wyjściem uśmiech mnie rozpierał(mam nadzieję,że nikogo tym nie wkurzyłam). Niom, nie wywaliłam się na schodach, choć wszystkim wydawało się,że to zrobię(ma się ten talent). Od matek dowiedziałam się,że można było przy tym płakać. Aha, i że było super. Uśmiech wciąż tkwi. Śmieję się na głos,że aż ludzie się obracają. Do czasu.
Idę dalej... No i zgadnijcie kogo widzę...Nie zgadniecie. Widziałam pana M. we własnej postaci. Wyglądal jak zwykle powalająco( nie chodzi o to,że on jest jakiś super super ale dla mnie wygląda zawsze zarąbiście). Szedl z psem i z rożą dla mamy. Pomińmy fakt,że nie widziałam go 2 tygodnie. Myślałam,że mi już przeszło. Postanowiłam,że przejdę na drugą stronę ulicy. Nie będę z siebie poraz kolejny robić idiotki( chociaż może jej nie robię, może nią jestem). Udałam,że go nie widzę, gdy on wyczuł mój wzrok. Zrobiło mi się smutno. Szkoda,że marzenia się nie spełniają. Swoją drogą to ciekawe,zawsze podobają mi się faceci, którym ja się nie podobam. Nie będę płakać.
Poszłam dalej. Już bez uśmiechu. No bo z czego się tu cieszyć?
Z tego,że moje życie nie jest najgorsze. Podpowiada logika. A co z tym fantem,że znów wyrzuciłam na wiatr jakieś moje uczucia- odpowiada serce. Konflikt zatamowany. Logiczne wytłumaczenie: Zwisa mi to, co się dzieje(zwisałoby, gdyby mogło). Jest jak jest, a co ma być, to będzie.
Nie chcę,żeby wyglądało,że jestem smętna i wogóle. Ja tylko wieczorem często mam zwalony humor. Bez przyczyny. A że notkipiszę wieczorem, to nie trudno domyślić się ich charakteru.
Mimo to,dzień był piękny. Kilka słów zachowam w pamięci. Dziękuję Ci,Życie za ten dzień.
Teraz pogrążę się w słuchaniu Armii. Potężna muzyczka.
A mialo być tak pięknie....
Było git. Jutro też tak będzie. A teraz trzeba tylko nacisnąć w pilocie przycisk wyłączający myśli. Upps, ale gdzie jest ten pilot?? A pilota nie ma.
Dodaj komentarz